PEREGRYNACJE  POETYCKO  – TEATRALNE  Z  JANEM  JANUSZEM TYCNEREM

Jest pan rodowitym poznaniakiem?

 

Nie. Pochodzę z Kcyni z Pałuk. W Poznaniu mieszkam od 45 lat. W tym roku pierwszego września będę obchodził piękny jubileusz. Czuję się Wielkopolaninem.

 

Proszę powiedzieć o swoim rodzinnym mieście Kcyni.

 

Urodziłem się w 1953 roku w Rynarzewie, w miejscowości, w której odbyły się ważne walki podczas powstania wielkopolskiego. Po śmierci mamy Kazimiery /miałem wtedy 10 miesięcy/ mój ukochany ojciec śp. Brunon Tycner wraz z moimi siostrami – Krystyną – 7 lat, Barbarą – 5 lat i ze mną – wyprowadził się do Kcyni, malowniczego pięciotysięcznego miasta. Początki były trudne. Jestem pełen podziwu, że ojciec /z zawodu kominiarz i społecznik – był komendantem Ochotniczej Straży Pożarnej w Kcyni/ sam nas wychował.

Ja ukończyłem Szkołę Podstawową nr 1 w Kcyni im. Powstańców Wielkopolskich. Miałem znakomitych nauczycieli. To właśnie tam moja polonistka – pani Kazimiera Pezacka, z którą ciągle utrzymuję kontakt epistolograficzny /kto dziś pisze listy?/ nauczyła mnie miłości do poezji. Brałem udział w konkursach recytatorskich. Pamiętam sytuację, gdy mówiłem wiersz Władysława Broniewskiego „Bagnet na broń”. Może to brzmi śmiesznie, że właśnie taki wiersz. Ja się tego nie wstydzę. Pani Kazimiera Pezacka pokazała mi również inną twórczość Broniewskiego, tę, którą mało znamy… jego wspaniałą poezję liryczną, miłosną…  Podczas moich współczesnych występów często recytuję z sentymentem jego wiersz „Brzoza”. A wracając do szkoły – był też wątek teatralny – zagrałem wraz z koleżankami i kolegami w „Zemście” Aleksandra Fredry. Mnie przypadła rola Cześnika.

 

A potem było liceum?

 

Tak! Imienia Karola Libelta, też w Kcyni. Miałem duże problemy z matematyką. Tu ponownie miałem szczęście, trafiłem na wspaniałego pedagoga, wychowawczynię śp. Barbarę Polewczyńską, która rozumiała ducha poezji i sztuki Melpomeny we mnie. Pomagała mi rozwiązywać problemy matematyczne. Tam polonista pan Czesław Andrzejewski utworzył szkolny kabaret o nazwie „Wiesz ty co?”, w którym grałem. Nauczył mnie sztuki konferansjerki, co cenię do dziś. Dziękuję panie profesorze Czesławie!!!

 

I co dalej?

Interesował mnie świat. Chciałem wyjechać z Kcyni…

Zdawałem do Szkoły Teatralnej w Warszawie i Wrocławiu. Nie udało się. Trudno. Nie poddawałem się. Tymczasowo wylądowałem w Policealnym Studium Geodezyjnym w Poznaniu na ulicy Szamotulskiej. Dziwne, co? Ja, noga z matematyki na geodezji. Brzmi jak sarkazm losu! Geodezja to precyzja! Okazało się jednak, że nauki ścisłe mają związek z humanistyką. Odkryłem to w wieku 19 lat. Na drugim roku geodezji nie zdałem egzaminów dyplomowych. Podczas terenowych praktyk, zamiast mierzyć pola i łąki, czytałem poezję Słowackiego, Mickiewicza i Norwida.

 

Jak to się skończyło?

 

Musiałem wziąć urlop dziekański. Spakowałem walizkę i pojechałem do Estrady Ziemi Lubuskiej do Zielonej Góry za chlebem. Tam pracowałem w charakterze organizatora i realizatora imprez artystycznych. Poznałem wielu znakomitych aktorów, między innymi: Barbarę Horawiankę i jej męża Mieczysława Voita, Igę Cembrzyńską, ukochaną Emilkę Krakowską / do dziś się przyjaźnimy/, Romka Wilhelmiego, Grażynę Barszczewską, Ryszardę Hanin. Oni również uczyli mnie sztuki aktorstwa. Często w teatralnych monodramach, spektaklach pełniłem rolę inspicjenta, suflera, rekwizytora. To była znakomita szkoła życia, którą polecam młodym adeptom sztuki teatralnej.

Potem wróciłem do Poznania i ukończyłem wspomnianą geodezję. Słowem –  jestem również z zawodu technikiem geodetą w stanie spoczynku / uśmiech/.

 

Czym zajmował się pan po powrocie do Poznania?

 

Mieszkałem na stancji u dobrych ludzi na ulicy Głogowskiej. Szukałem pracy. Znalazłem ją jako intendent w Szkole Podstawowej na Ratajach. Słowem – kupowałem na rynku pyry, kapustę dla pań w szkolnej kuchni. Potem biegłem do Teatru Polskiego. Tam dorabiałem jako statysta i człowiek od ról epizodycznych typu: „Panie, kareta podjechała” / śmiech/. Poznałem śp. Romana Kordzińskiego, wtedy dyrektora Teatru Polskiego. Bardzo mi pomógł duchowo i merytorycznie. Co jeszcze? Dorabiałem jako sprzątający w Przychodni Lekarskiej na os. Rzeczpospolitej. Poezja życia.

Następnie podjąłem studia na UAM w Poznaniu. Ukończyłem kulturoznawstwo. Trafiłem na znakomitego profesora, pana Waleriana Sobisiaka, u którego napisałem pracę magisterską.

 

Edukował się pan dalej?

 

Owszem. Ukończyłem: studia podyplomowe z zakresu dziennikarstwa, wiedzy o kulturze, pedagogice oraz Studio 68 Theatre Arts – reżyserię, sztukę retoryki i erystyki.

 

Wiem, że pracował pan etatowo w Domu Przyjaźni „Trojka’’ na Ratajach.

 

To jeden z moich najpiękniejszych zawodowo okresów życia. Pracowałem w „Trojce” w Spółdzielni Mieszkaniowej „Osiedle Młodych”. Tu również od 37 lat mieszkam /na os. Piastowskim/. W „Trojce” – obecnie Dom Kultury „Jędruś” – organizowałem przez siedem lat cykl poetycki pt.

„Rataje Poezją Pisane”. Dzięki SM „Osiedle Młodych” wydałem dwa tomiki poezji: „Wielkopolską, miastem w stronę Rataj” z tekstami Nikosa Chadzinikolau, Ryszarda Daneckiego, Łucji Danielewskiej, Heleny Gordziej i Jerzego Grupińskiego oraz „Dom nad Wartą’’ z piękną oprawą graficzną  profesora Andrzeja Jeziorkowskiego. W tym tomiku zamieściłem wiersze: Łucji Danielewskiej, Andrzeja Pawłowskiego, Krzysztofa Lisa, Tadeusza Beceli, Andrzeja Zeylanda, Nikosa Chadzinikolau i Aleksandra Wojciechowskiego. We wspomnianej „Trojce” zorganizowałem również uroczystość 25-lecia pracy twórczej Łucji Danielewskiej. Młodzież, która uczestniczyła w zajęciach założonego przeze mnie Teatru Małych Form, wykonała spektakl poetycki w mojej reżyserii pt. „Otom człowiek” według tekstów jubilatki.

 

Czy w tym spektaklu wystąpił również pana uczeń, później zawodowy aktor Mariusz Sabiniewicz?

 

Tak. Był bardzo zdolnym chłopakiem. Niestety, zmarł w kwiecie wieku, mając 44 lata. W tym roku dzięki Spółdzielni Mieszkaniowej „Osiedle Młodych” zorganizowałem w Domu Kultury „Jędruś” uroczystość 10-lecia śmierci Mariusza. Uroczystość zaszczycili jego rodzice – państwo Krystyna i Zbigniew Sabiniewiczowie, z którymi przyjaźnię się oraz rodzina i przyjaciele.

 

A pana przygody z teatrem i mediami?

 

Grałem przez dwa lata w Teatrze Maya pod dyrekcją Kazimierza Grochmalskiego. Zwiedziłem ze spektaklami kawał świata. Miałem również wspaniałą przygodę z PTV Poznań. Prowadziłem „Teleskop” oraz „Koncert Życzeń”. Bardzo mi w tym pomogła znana poznańska prezenterka Maria Wróblewska. Dana mi również była przyjemność prowadzenia „Koncertu Życzeń” na antenie ogólnopolskiej telewizji w towarzystwie pani Bogumiły Wander. Współpracowałem także z poznańskim radiem „Merkury” i „Radiem Obywatelskim”. Od dziesięciu lat współpracuję w charakterze wolontariusza z katolickim Radiem Emaus w Poznaniu. O tej niezwykłej współpracy powiem później.

Wracając do mediów – pisałem recenzje teatralne do „Wprost”, „Expresu Poznańskiego”, „Głosu Wielkopolskiego”, „Gazety Poznańskiej”, „Ruchu Teatralnego”. Pisałem do poznańskiego „IKS-a”, „Kroniki Wielkopolskiej”, „Sceny”, „Ruchu Teatralnego”, „Panoramy Wielkopolskiej Kultury”, „Kroniki Miasta Poznania”, „Europejskiej Szkoły Kształcenia Korespondencyjnego” i „Gazety Ratajskiej”. Zrealizowałem program poetycki, z którym w wolnych chwilach występuję wraz z muzykiem Andrzejem Ciborskim.

 

Co to za program?

 

Tytuł: „Ziemia trudnej jedności”. Mówię wiersze Adama Mickiewicza, Juliusza Słowackiego, Cypriana Kamila Norwida, Karola Wojtyły, Jana Twardowskiego, Ernesta Brylla, Tadeusza Różewicza, Edwarda Stachury i Tadeusza Nowaka. Program porusza odwieczne dylematy człowieka, sprawy nadziei, tęsknoty, miłości, tolerancji i szukania własnej drogi…

Pragnę poprzez wspomnianych autorów i ich teksty powiedzieć słuchaczom, że poezja jest jak podanie ręki. Jest zaproszeniem do rozmowy. Sposobem na wyjście z największej choroby XXI wieku – SAMOTNOŚCI! Poezja pozwala poznać zakamarki duszy.

 

Ma pan swoich mistrzów?

 

To moje największe skarby. Nie sposób wymienić wszystkich. Są to na pewno: Milan Kwiatkowski – kiedyś kierownik literacki Teatru im. Aleksandra Fredy w Gnieźnie i Teatru Nowego im. T. Łomnickiego w Poznaniu, twórca Szkolnych Klubów „Proscenium’’, Roman Kordziński – były dyrektor Teatru Polskiego w Poznaniu i wspomniana na początku rozmowy Kazimiera Pezacka z Kcyni. Miałem również przyjemność spotykać się z Mistrzem nad Mistrzami Tadeuszem Łomnickim. Do dziś przechowuję jego listy!

Mam również swoich ulubionych poetów: Julia Hartwig, ks. Jan Twardowski, Wisława Szymborska, Zbigniew Herbert, Ernest Bryll, Wincenty Różański i Edward Stachura. Przepraszam, że wszystkich nie wymieniłem.

 

Dużo pan pracuje społecznie. Tak jak wspomniany pana ojciec Brunon Tycner.

 

To prawda. Widocznie mam to po ojcu w genach. Co mnie cieszy! Za moją pracę otrzymałem wiele gratyfikacji. Nie wszystkie wymienię. Bardzo ważne dla mnie są : Główna Nagroda w Konkursie Recytatorskim im. Lidii Zamkow w Wałczu, Nagroda Recytatorska „Śląska  Paproć” i inne odznaczenia Miasta Poznania i Województwa Wielkopolskiego. Bardzo sobie cenię Srebrny Medal „LABOR OMNIA VINCIT’’ – za krzewienie idei pracy organicznej Towarzystwa im. Hipolita Cegielskiego w Poznaniu. Ten medal otrzymałem dzięki wsparciu merytorycznym Związku Literatów Polskich w Poznaniu, za co bardzo dziękuję!

 

Obiecał pan wrócić do rozmowy na temat współpracy z katolickim Radiem Emaus w Poznaniu.

 

Od 10 lat mam przyjemność współpracować jako wolontariusz z Radiem Emaus. Do pracy przyjął mnie ks. Maciej Karol Kubiak i Katarzyna Zagórska. Jestem im wdzięczny. Współpracuję z Aleksandrą Wyganowską w audycjach „Życie to nie bajka”. Nagrałem interpretację około tysiąca wierszy poznańskich i wielkopolskich poetów nadawanych w programie pt. „Posłuchaj bicia serca”. Z Małgorzatą Jańczak przygotowałem 49 audycji pt. „Wspomnienia z czarnej płyty”, ”Wyśpiewane wiersze” oraz słuchowiska: „Pastorałka Leona Schillera” i „Brat Idzi”. W archiwum Radia Emaus można znaleźć między innymi w moim wykonaniu wiersze Anny Pocgaj pt. „Kobiety z Biblii. A włosy im czesał biblijny wiatr” z komentarzem ks. profesora Jana Kantego Pytla, wiersze Wincentego Różańskiego, Danuty Bartosz, Stefana Jurkowskiego, Beaty Król, Henryka Bąka. Bardzo cenię czytanie w Emaus książki ks. profesora Jana Kantego Pytla pt. „Świat cały rozgorzał i w ogniach stoi” oraz ks. Jana Kaczkowskiego „Dasz radę”.

 

Dziękuję za rozmowę.

 

To mnie bardzo miło. Pragnę się pożegnać strofami poezji Julii Hartwig:

„Dziękuję ci za ciernisty dar samotności. I choć samotność miała być jak ziemia nieurodzajna, jak pustynia, to jednak wyrósł na niej krzew. Od korzeni, aż po wierzchołki gałęzi nocą i za dnia krzew gra na wietrze. I wszystko jest PRZYPOMNIANE”

 

ROZMAWIAŁA: DANUTA BARTOSZ

 

Poznań, sierpień 2017 r.