Stanisław Szwarc „Wschodni wielogłos”

Czekał na nas w umówionym miejscu, zaraz za granicą (jeszcze symboliczną) Łotewskiej SRR

Szybko wskoczył do autokaru. – Wiktor jestem. Bagieński. Będę was pilotował do Ventspils.

W średnim wieku, rozmowny, kontaktowy. Pierwsze chwile nieco smutne, składamy kondolencje, bo przecież dopiero co zginęła tragicznie Ita Kozakiewicz, pierwsza prezeska Związku Polaków na Łotwie. Po chwili jednak robi się znacznie swobodniej. – A te budki to po co? – pytam, gdy mijamy kolejny opuszczony posterunek GAI (radzieckiej kontroli drogowej). – Jak to po co? – śmieje się Wiktor – Żeby było co palić. Nie ma tygodnia, żeby się któraś nie sfajczyła.

I czemu ja wspominam, chwalę się, że 30 lat temu byłem członkiem bodajże pierwszego polskiego chóru jadącego z koncertami na Łotwę już niemal niepodległą? Skąd nagle wspomnienie dwóch starszych pań, które podeszły do nas po koncercie w polskim kościele   w Rydze ze słowami – Czemu nie zaśpiewaliście jeszcze „Roty”, Tak nam się dobrze płakało.

Wszystko przez Wojciecha Pestkę i jego zbiór reportaży „Gdyby Polacy nie byli Polakami”. Ze strony poprzedzającej pierwszy z nich spojrzała na mnie postarzała już nieco twarz Wiktora. A potem opowieści – te zapamiętane z tamtego czasu i nowe. O statusie Polaków na Łotwie, o niebieskich krowach wcale nie z reklamy „Milki” tylko z łotewskiej legendy, o pomieszanych korzeniach Wiktora i jego żony. Z tamtego spotkania zapamiętałem tylko, że to jakiś nieprawdopodobny mieszaniec polsko-łotewsko-szkocko-rosyjski, zresztą jak wielu Polaków z rodzin osiadłych od dawna na Łotwie. Kolejny tekst to wypowiedź Andrisa Vilksa, dyrektora Biblioteki Narodowej w Rydze, a w nim znowu historia zapamiętana z tamtego pobytu o Łotewskim Święcie Pieśni, gdy w 1985 roku trzydziestotysięczny zespół połączonych chórów wykonał zakazaną pieśń patriotyczną „Zamek Światła”. Dyrygował senior łotewskich dyrygentów 79-letni Haralds Mednis – „bo jemu to już nie mogą nic zrobić.”

Łotewską część książki kończy reportaż z Krasławia – największego skupiska Polaków w tym kraju. Nie sposób oprzeć się chęci zacytowania z niego kapitalnej anegdoty.

Trzeciego stycznia 1920 roku przy 25-stopniowym mrozie wojska polskie i łotewskie dowodzone przez generała Edwarda Rydza-Śmigłego szykowały się do zdobycia Dyneburga. Przez zamarzniętą Dźwinę przepędzono na stronę bolszewików klacz z doczepioną kartką, że jest to porcja mięsa dla wygłodniałych komunistów. Ci oburzeni odesłali konia z powrotem. W ten sposób sprawdzono, że lód na Dźwinie jest dla nacierających wystarczająco wytrzymały. Tego samego dnia wyzwolono Dyneburg.

Przedziwna jest forma tych reportaży. Wojciech Pestka bardzo często oddaje głos swoim rozmówcom. Sam tylko kreśli tło, szkicuje klimat  dla ich wypowiedzi. Wiele tekstów nosi obok tytułu dopisek – perora. Sprawdzam w słowniku – „długa i nudna mowa zawierająca napuszone pouczenie”. To chyba przewrotność autora. Właśnie te „perory” są szczególnie interesujące, przemawiają swoją autentycznością. W ten sposób wypowiada się o wojnie        w Afganistanie jej weteran, wybitny ukraiński literat Wasyl Słapczuk, a Andrij Pawłyszyn – literat, tłumacz Schulza, Ficowskiego, Miłosza i Herberta mówi o odmiennym rozumieniu roli cerkwi przez Polaków i Ukraińców w kwestii tragedii Wołynia, o sporach i kompromisach     w sprawie Cmentarza Orląt.

Rolą reportera jest przybliżać to, co odległe, rozjaśniać niewidoczne z daleka różnice, bo to, co odległe w czasie i przestrzeni rozmywa się i ujednolica. My Polacy, ukształtowani            w katolickim w większości społeczeństwie rozumiemy różnice poglądów – powiedzmy biskupa Rysia i ojca Rydzyka, choć to ten sam kościół katolicki, ale po co trzy kościoły prawosławne na Ukrainie, jakie są między nimi różnice i ich związki z władzą na Ukrainie     i w Rosji? Potrzebna jest perora metropolity Aleksandra Drabynko.

Na kolejnej stronie książki widzę zimne, zdecydowane oczy i zaciśnięte usta. To bohater reportażu „Snajper”, który właściwie też jest perorą, bo Wojciech Pestka ogranicza się tylko do przedstawienia Leonida. Jak to się stało, że po służbie w ukraińskiej milicji, w oddziale do walki z przestępczością zorganizowaną, po pięciu latach przepracowanych na budowach       w Polsce rzucił wszystko i ruszył do Kijowa na Majdan, a potem dalej na wschód?

Rzetelny reporter udziela głosu każdemu, ocenę pozostawiając czytelnikowi. Wojciech Pestka idzie tu śladami Melchiora Wańkowicza, klasyka polskiego reportażu, który w jednym ze swoich esejów pisze: „Gorszono się, kiedy pisałem o (…) dziedzicu, który żydowskim nędzarzom kazał dzwonić w dzwon, gdy nadjeżdżał, i prezentować drewniane karabiny. Że bez komentarza potępiającego. Po co?”

Dlatego nie ma co dziwić się i gorszyć, że w zbiorze znajduje się reportaż „Rosja jest, jaką jest”, w którym wybitny rosyjski filozof Władimir Kantor peroruje: „Pierestrojka sprawiła, że idee się ulotniły, a zostali kryminaliści. (…) Rzecz w tym, że kryminalistom (…) mogła się jedynie przeciwstawić organizacja działająca na podobnych zasadach. Stała się nią FSB. I to jest pierwsza zasługa Władimira Putina, który powstrzymał proces rozpadu Rosji.” Autor sumiennie przytacza ten głos Rosji (jeden z wielu), choć u Polaka budzi on niemiłe myśli.

Rzeczą reportera jest dawanie informacji. Bez książki Pestki nie dowiedziałbym się, gdzie znajduje się największa zbiorowa mogiła w Europie i jak o nią dbają stosowne władze.

Gdzie? W twierdzy w Dęblinie. Kto? Ponad 70000 jeńców radzieckich. Jak dba o to miejsce ambasada Rosji? Wcale. Widać jeszcze pokutuje stalinowskie przekonanie o zdrajcach, którzy nie chcieli ginąć za ojczyznę.

Bohaterowie białoruskiej części książki – Andrej Chadanowicz, prezes białoruskiego PEN Clubu i literat Uładzimir Nieklajeu, opozycyjny kandydat na prezydenta – choć są po tej samej stronie, najwyraźniej nie sympatyzują z sobą. Czyżby to była nie tylko nasza, polska specjalność?

Pora w końcu rozszyfrować dziwny tytuł książki Wojciecha Pestki „Gdyby Polacy nie byli Polakami”. To słowa rosyjskiego historyka Mikołaja Berga zarzucającego Polakom skłonność do sporów i dzielenia się na zwalczające się stronnictwa. Sylwetki naszych rodaków przedstawione w reportażach ze Wschodu przeczą temu.

Jest jednak jeden wyjątek. To relacja z pobytu autora w Szwajcarii i poszukiwań w archiwum Muzeum Polskiego. Uchodzący z polski powstańcy styczniowi spotkali się z mieszaniną życzliwości i nieufności. Neutralna Szwajcaria rozumiała potrzebę wspomożenia polskich uchodźców wywodzących się raczej z uboższych warstw społecznych, nie mogła jednak dopuścić do prowadzenia przez nich działalności politycznej. Do tego dochodziło nieprzychylne stanowisko starszej emigracji polistopadowej i spory między polskimi organizacjami samopomocowymi.

Coś nam to przypomina. Znacie, no to posłuchajcie, a raczej poczytajcie, bo Wojciech Pestka znowu wycofuje się na drugi plan i oddaje głos głównie dokumentom. Konflikty towarzyszyły także dziejom Muzeum Polskiego.

„Trudno uciec od gorzkiej refleksji, że teraz, kiedy mamy niepodległość, w kwestii narodowej zgody niewiele się od tamtych czasów zmieniło.” To ostatnie w książce słowa autora. Warto się nad nimi zadumać.

__________________________________________________

Wojciech Pestka: „Gdyby Polacy nie byli Polakami. Kresowa apokalipsa: reportaże i perory”, Wydawnictwo Wysoki Zamek, Kraków

 więcej:

Odra nr9/2020

 MIESIĘCZNIK ODRA

Odra” to pismo wydawane przez Instytut Książki i Ośrodek Kultury i Sztuki we Wrocławiu. Ukazuje się od 1961 roku. W latach 70. pismo zaskarbiło sobie uznanie odkrywaniem „białych plam” najnowszej historii (przez m.in. K. Moczarskiego, H. Krall), tocząc często boje z cenzurą; obecnie kontynuuje zainteresowanie różnymi meandrami historii i kultury.

więcej:

 db

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

PRZYPOMNIENIE

1604405/21956738/Mail/20
Nr Nabywcy: 21956738

02 1240 6960 0162 2195 6738 0087

24,47

24,47 (słownie:dwadzieścia cztery złote czterdzieści siedem groszy)

na którą składa się:

24,47 zł tytułem należności za energię elektryczną i usługi dodatkowe
0 zł tytułem odsetek wystawionych za przekroczenie terminu płatności

W związku z powyższym prosimy o uregulowanie całej kwoty na rachunek bankowy ENEA S.A. nr

02 1240 6960 0162 2195 6738 0087

Szczegóły i płatności na: enea.ebok

Uwaga!

Dalsza zwłoka z zapłatą może skutkować wstrzymaniem dostawy energii elektrycznej.

Szczegółowy wykaz niezapłaconych należności
Nr dokumentu Termin płatności Wartość początkowa Saldo
P/21956738/0004/20 11.09.2020 226,05 24,47

Biuro Windykacji Polubownej

Od:

Powiadomienia Enea powiadomienia@ebok.enea.pl

Do:

mnie dbartosz@o2.pl

Numer konta:02 1240 6960 0162 2286 9274 0059

Odbiorca:ENEA Spółka Akcyjna POZNAŃ, UL. GÓRECKA 1, 60-201 POZNAŃ

Tytuł przelewu:Numer kontrahenta 22869274Numer faktury XX/XXX/XXXX

Nr Nabywcy: 22869274

 

W związku z powyższym prosimy o uregulowanie całej kwoty na rachunek bankowy ENEA S.A. nr

02 1240 6960 0162 2286 9274 0059 sprawdzić nr konta

02 1240 6960 0162 2331 4448 0078. – nabywca nr 23314448

Dalsza zwłoka z zapłatą może skutkować wstrzymaniem dostawy energii elektrycznej.

2443285/22869274/2/19

https://ebok.enea.pl

(mniej)

Odpowiedz

Dzień dobry,

Informujemy, o wystawieniu nowej faktury o numerze P/22869274/0002/20.

Należność do zapłaty wynosi 80,80 PLN, z terminem płatności do dnia 02.04.2020.
Prosimy o terminowe uregulowanie należności do zapłaty.

Pozdrawiamy
Enea S.A.

Ta wiadomość została wysłana z adresu poczty elektronicznej przeznaczonego wyłącznie do przesyłania komunikatów. Prosimy nie odpowiadać na tą wiadomość. W razie pytań prosimy o wysłanie wiadomości z konta w eBOK.