Andrzej Walter – www.John powraca

Kim jest John? … Czas i przestrzeń nie liczą się dla Johna. Z grubsza mówiąc jest elementem retorycznym, ułudą i tęsknotą, a może nawet i podmiotem (?) (a niechże będzie w staromodnym stylu) lirycznym w wyraźnie zadumanej i melancholijnej poezji Edyty Kulczak – wielkopolskiej artystki, nauczycielki i wychowawcy.

   Warto przybliżyć czytelnikom tę postać, gdyż Edyta Kulczak nie chce tylko zamknąć się w swojej przebogatej poetycznej wieży z kości słoniowej, ale chce jednocześnie aktywnie działać na rzecz ludzi, poezji i poetów oraz dla tak zwanej Sprawy, czyli przetrwania kultury słowa. Intensywne echa takiej postawy odnajdziemy w wierszach poznańskiej poetki, gdzie człowiek wart jest tyle, ile idealizmu w sobie odszuka, ile dobra innym przyniesie i o ile koncentruje się nie tylko na swoim ego, na swych zadumach, westchnieniach, troskach i lękach. To dość rzadka dziś postawa, czy próba artystycznych poszukiwań w słowie.

   www.john jest tomem bez patosu. Tomem na wskroś realnym i prawdziwym, szczerym. Poetka szuka perspektyw, punktów widzenia, metody na ucywilizowanie: samotności, pytań i poszukiwań. Kumuluje w nim to, czym żyjemy dziś wszyscy zastanawiając się nad współczesnością, komunikacją, oddaleniem, nad codzienną walką o przetrwanie z perspektywy kogoś obdarzonego wrażliwością oraz empatią. Doprawdy niełatwy to konglomerat.

   John nie jest ideałem. Idealni Johnowie odeszli już z tego świata, wybrali zaświaty, albo inne wszechświaty, albo wybrali duchową emigrację, niezrozumiani, zapomniani, okaleczeni postawami społecznymi i ludzkimi im najbliższych. Mit Johna, może nawet Lennona, wykreował nam namiastkę romantyzmu w popkulturze, która z jednej strony nas kształtuje i jakoś tam ocala, a z drugiej bez pardonu unifikuje i zabija. Popkultura, które przeniknęła nam już do krwi i w zasadzie nie ma już realnego ocalenia i zmartwychwstania. Inaczej po prostu już nie będzie. A John – ten substytut człowieczeństwa jest w nas i w nas podobno umrze.

   Z przyjemnością się czyta www.johna i www.poezję. Myśli krążą intensywnie, uczucia żerują wnikliwie, słowa pozwalają się wziąć na ręce i przytulić – jak pies, o którym John napisał, że ma. Mój pies nazywa się samotność. Wyprowadzam go na spacer. Karmię go. Hoduję. Trzymam jak najcenniejszy skarb. Samotność, o której obsesyjnie pisał Leonard Cohen – trucizna czasów, cecha milionów istnień, trauma współczesnego człowieka. Tak oto wydaje się, że wolno nam sobie przeprowadzać

badania nad planetą

czternaście godzin lotu z przesiadką w Monachium
albo innym europejskim mieście
potrzebne rezerwy sił na rozdzielenie dnia i nocy
przyjrzenie się im z daleka z bliska
surowe zaśnieżone szczyty wolne od ludzi powietrze
przesadzone mity o syropie klonowym wodospady totemy
niedźwiedzie przy domach
energia poznana niepoznana i wiara
nawet w wyznaniach

   Tyle, że badania nad planetą niczego nam w zamian nie dają, nie oferują. Są wypadkową naszego zagubienia, naszych zamyśleń i naszego świata pełnego chaosu, biegu, pędu i ucieczki w nieznane. Coraz więcej o tym świadectw na niebie i ziemi. Coraz częściej doświadczamy i doznajemy czegoś, czego wcześniej nie było, coraz głębiej wciągają nasz nasze czasy – nowe wojny, nowe epidemie, nowy człowiek i jego epoka – epoka obojętności, dobrobytu i zniewolenia pod maską wolności…

   John się w tym wszystkim zagubił. Jego www.pustka nie jest żadną nicością, nie wyzwala i nie uwalnia, jest raczej kamieniem zespawanym z nogami łańcuchem życia i funkcjonowania w kieracie tandetnej elektroniki, szpiegujących aplikacji, podglądania nas permanentnego i dobrze skrojonego – na miarę czasów, bez czasów, bez właściwości, bez wyrazu. Czasów plastiku i zepsutej energii. Czasów atomu.

   Czasów wyśmianego Prometeusza. Po co komu dziś potrzebny Prometeusz? Jest tylko zbędnym wyrzutem sumienia, a i samo sumienia po co dziś komu? A może życie jest tylko snem, w myśl Pedro Calderóna de la Barca sprzed ponad czterystu lat?

Czym jest życie? Szaleństwem?
Czym życie? Iluzji tłem,
Snem cieniów, nicości dnem.
Cóż szczęście dać może nietrwałe,
Skoro snem życie jest całe
I nawet sny tylko snem!

   A my, zdezelowane pokolenia Frueda i Darwina o czym dziś śnimy?

somnambulicy

mój sen trwa coraz krócej John już do niego nie stuka
nie stawia mnie na baczność słowem z innego świata
przez szklany ekran jak pan z drugiej strony
pytam John jacy jesteśmy gdy patrzę w niebo za oknem
(to mnie przybliża do niego) w którym miejscu twój dzień
dotyka mojej nocy w którym miejscu twoja noc wciska się w mój dzień
zegary odmierzają czas po swojemu pokonują regularne
stacje w konkretnie wymiernej przestrzeni to nie ma dla nas znaczenia
nie ma znaczenia dla nikogo
pytam jacy jesteśmy nie sprawdziłam przedtem
czy z księżyca widać ziemię ciemną czy jasną

   Łaknę zatem tej ciszy księżyca. Chciałbym zobaczyć ziemię i ciemną i jasną, ale najbardziej taką, żeby dało się na niej żyć, kochać i umierać, aby noc była nocą, a dzień dniem, aby ludzie przystawali, kiedy inny człowiek leży i pytali co się stało… i tak dalej i tym podobne i coraz banalniej.

   Edyta Kulczak napisała tom bardzo ważny. Cichy i zastanawiający. Zaledwie szkicujący najgłębsze dylematy naszej egzystencji. Szkice te jednak są niesamowite. Pociągające i magnetyczne. Ich zwyczajność, ale i mądrość (tej melancholijnej zadumy) silnie oddziałuje na każdego czytelnika, wciągając go w rytm: pytań, rozważań i spraw najważniejszych. Zmierzają one nieuchronnie ku pytaniu najistotniejszemu – kim dziś jesteśmy, kim się też staliśmy. Tak oto www.poezja stworzona przez poznańską poetką pomaga nie tylko pytać, ale i mieć nadzieję, że skoro są jeszcze jacyś pytający, to ów świat być może nie zginie. I może tego właśnie się dziś trzymajmy.

   Życzę, mimo wszystko, przyjemnej kwarantanny. Może warto w nadmiarze wolnego czasu sięgnąć po poezję (właśnie). Oj nie, John, nie pójdziemy dziś na piwo… kruki i wrony też nas jednak nie rozdziobią.

Andrzej Walter

 

 

                                                                                db