Koledzy po piórze o św.p. Staszku Machowiaku…

św. p. Machowiak Stanisław Leon (1935-2019)

 

Wieloletni nauczyciel Ośrodka Wychowawczego dla Dzieci Niewidomych w Owińskach.  Niewidomy poeta, starszy, siwy pan w ciemnych okularach. Stanisław Machowiak urodził się w 1935 roku w Luboni koło Leszna. W wieku 8 lat, na skutek działań wojennych stracił wzrok. Po szkole podstawowej pracował w poznańskiej Spółdzielni Niewidomych jako robotnik. Potem, po ukończeniu szkoły średniej i studiów zaocznych na Uniwersytecie im. A. Mickiewicza w Poznaniu, w latach 1975-1989, dał się poznać jako zdolny i lubiany nauczyciel w Ośrodku Szkolno–Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych w Owińskach.

Po śmierci żony Zofii został pensjonariuszem DPS w Chumiętkach.

Od 2016 roku był członkiem Wielkopolskiego Oddziału ZLP.

więcej informacji: z archiwum wlkpzlp Danuty Bartosz

U Staszka Machowiaka w Chumiętkach byliśmy dziesięć dni przed jego śmiercią. Był przytomny, rozmawiał z nami, niestety, nie stawał już z łóżka. Czuliśmy, że jest to nasza ostatnia rozmowa. Jak nigdy, głaskał i ściskał nasze ręce. Wszystko już wiedział, po prostu żegnał się z nami.

Podczas wcześniejszego pobytu u niego zaprosił nas na cmentarz w Poniecu. Pokazał miejsce pochówku ukochanej Zosi, za którą tak bardzo tęsknił… Oświadczył, że tu będzie pochowany.

Chumiętki to miejscowość w powiecie gostyńskim. Oddalona od Poznania ponad 90 kilometrów (jeden km od Krobi). Dojazd do Chumiętek był prawie całodzienną wyprawą.

Jak zwykle, każde spotkanie u Staszka przekształcało się w  prezentację autorsko-  poetycko – muzyczną. W wizytach bardzo często uczestniczył Ryszard Małecki – kolega Staszka –  muzyk, kolekcjoner kilkudziesięciu harmonijek z różnych okresów czasowych i  stron świata. Zawsze miał przy sobie kilka, a najmniejsza harmonijka miała pięć centymetrów. Grając ulubione melodie Staszka dawał znak, że już jesteśmy u niego. Zjeżdżały się wtedy wózki z niechodzącymi pensjonariuszami. Były rozmowy, Staszek prezentował swoje wiersze, uczestnicy opowiadali o sobie,  było jak w rodzinie. Znaliśmy już imiona obecnych na spotkaniach kolegów Staszka – mieszkańców DPS-u.

Ryszard Małecki –przez wiele lat razem ze Staszkiem jeździł po Polsce i wzbogacał jego spotkania graniem na harmonijce.  – Stasia Machowiaka poznałem przeszło 40 lat temu. Pracowaliśmy razem w spółdzielni. Ja prowadziłem kulturalne sprawy, opiekowałem się radiowęzłem, a on pracował jako elektroakustyk – zwierzył się przyjaciel poety.

Pensjonariusze domu chętnie włączali się do rozmowy z nami. Staszek  czuł się wyróżniony, zauważony i szanowany.  Wkomponował się w życie Domu Pomocy Społecznej.

Na życzenie Staszka 8 maja 2017 roku (w dniu jego urodzin) w świetlicy Domu Pomocy Społecznej w Chumiętkach
w programie poetycko muzycznym: Poezja Stanisława Machowiaka odbył się koncert Biskupiańskiego Zespołu Regionalnego pod batutą Krzysztofa Polowczyka. Było to wyjątkowe spotkanie, w którym uczestniczyła większość pensjonariuszy i personel DPS-u. Spotkanie zorganizowaliśmy na koszt Wielkopolskiego Oddziału ZLP.


Biskupiański Zespół Folklorystyczny z Domachowa i okolic

Staszek współpracował z redakcją czasopisma kulturalnego, wydawanego przez pensjonariuszy. Został jego redaktorem. Odpowiadał za dział  literacki, pisał artykuły, prezentował poezję własną i kolegów z Wielkopolskiego Oddziału ZLP. Brał udział w promocji periodyku. Był zapraszany na spotkania Koła Gospodyń Wiejskich. Był twórcą, na którego w tej małej miejscowości (ponad 200 mieszkańców, z tego połowa to pensjonariusze DPS) było wielkie zapotrzebowanie. Wiedział o tym.

Trzy lata wstecz  zmarła jego ukochana żona Zosia. Była to wielka strata, po której z którą do końca nie mógł sobie poradzić.  Nie potrafił odnaleźć siebie pośród otaczającego go świata bez Zosi. Modlił się : żono moja,  skarbie/ uproś mi łaskę u Jezusa/ by razem z tobą w niebie/ mogła się cieszyć moja dusza. Zdruzgotany, rzucił się w wir poezji, dzięki temu napisał tomik wierszy Psalmy o cierpieniu, poświęcony Zosi. Tęskniąc za nią pisał m.in.:

Psalm o cierpieniu

Czym jest cierpienie

Krzykiem lub milczeniem

Przyzwoleniem Hioba

 

Powstaniem Łazarza

Wołaniem duszy, mojej duszy

I Krzyżem Jezusa

 

Zgrzytem pękniętej struny

Gasnącym echem światła

Boże, czy słyszysz?

Boże…

 

Psalm pożegnalny

Wszystko oddaje w Ręce Boga i naszej Mamy Maryi

Żono, czy słyszysz mój krzyk?

W ostatnim oddechu Szukałaś jeszcze słów

A ja pisałem psalm cierpienia

I w ukryciu roniłem łzy

Szeptałem wróć! Żono wróć!

Został mi tylko Bóg i łzy

 

Psalm imienny

Zosiu

Zosiu

Zosiu

Jedyny mój skarbie, miłości moja

Odeszłaś tak cicho bez słów

Jak oddech Anioła

Zosiu wróć, wołam wróć

Każdego dnia wołam

Żono moja wróć

Staszku, Władysław Broniewski pisząc wiersz „I zamyślić się nad Szopenem…” – podpowiada:

I zamyślić się nad Szopenem
i nad Norwidowym Bemem,
pobyć choć raz nad wielką
Pocieszycielką:
nad Wodą Wielką i Czystą,
chciałbyś, artysto?

Poeta ma znaczący dorobek twórczy. Jest autorem 26 tomików wierszy, czterech książek dla dzieci (najbardziej znana „W mieście ratuszowych koziołków” doczekała się aż trzech wydań), a także tomu prozy „Listy bez odpowiedzi”.

Więcej: http://pochodnia.pzn.org.pl/archiwum/455

Wydał tomiki poezji, m.in.:

było światło (Warszawa 1986), Tak ich zapamiętałem (Poznań 1988), Jak krzyk milczenia (Poznań 1990)Słowem – światłem (Poznań 1991), Niech milczą slowa (Goślin 1992), Światło zapisan(Goślin 1992), Góry nad górami (Poznań 1993), Tak ich zapamiętałem i kontynuacja cyklu pod zmienionym tutułem: Epitafia (Poznań 1993), Światło przed slowem (Poznań 1994). poezje wybrane: Do światła (1998), Góry jak ołtarze (2007), Między żywiołami,  Psalmy (2014), Psalmy o cierpieniu (2016),  wybór wierszy Ze światłem oraz dwa tomy prozy: Listy bez odpowiedzi i Podbniesiony z kolan.

W jego twórczości – nie tylko w tytułach – tematem wiodącym jest świato poetyckie i fizycznie widzialne, zapamiętane z dzieciństwa.

Lech Konopiński we wstępie do książki Machowiaka m.in. napisał: „Podobno aż siedem miast-państw greckich toczyło spór o to, które z nich jest naprawdę ojczyzną Homera. Nikt nie będzie prowadził takich sporów o Stanisława Machowiaka. On sam swoją twórczością zaświadcza, że jego ojczyzną jest Wielkopolska, a w niej „niepodła całkiem” wieś – Lubonia”.

Tutaj Staszek ujrzał światło dzienne i tutaj je w latach wojny na zawsze utracił. A mała Lubonia, która jest dumna, że w 1831 roku gościła Adama Mickiewicza, może się też poszczycić tym, że dała Wielkopolsce zakochanego w Poznaniu i w Ziemi Nadobrzańskiej poetę, Stanisława Machowiaka.

To on – za miłość okazywaną bliźnim, a szczególnie tym najmłodszym, odznaczony został przez nich Orderem Uśmiechu. To najwspanialsze wyróżnienie, jakie może spotkać Poetę, który – sam żyjąc w ciemności – potrafi nam pokazać barwy świata. CZEŚĆ JEGO PAMIĘCI!

 

Najbliższemu koledze Staszka – Włodzimierzowi Marciniakowi (również Kawalerowi Orderu Uśmiechu) dziękujemy za stałą dyspozycyjność i trwanie w przyjaźni z literatami. To dzięki jego uprzejmości i życzliwości – tak często mogliśmy być z wizytami u Staszka.

Stanisław Machowiak o sobie:

„Poezja jest dla mnie wszystkim, ucieczką od codzienności, wyzwala mnie wewnętrznie, rozwija marzenia i pobudza nadzieję. Dwie osoby w moim życiu najbardziej mi pomogły. Moja mama, której wiele zawdzięczam i moja żona, Zofia -odpowiada.  No i wspierali mnie przyjaciele, a wśród nich przede wszystkim Michał Kaziów, Lubuszanin, pisarz. Jako krytyk zajmował się artystycznym dziełem radiowym. Z Michałem wiele lat temu spotykałem się w Poznaniu. Jako student mieszkał tam u swojej babci. Wymienialiśmy poglądy nie tylko na temat literatury. Był dla mnie mistrzem, znawcą literackiego fachu. W trudnym dla mnie psychicznie okresie bardzo mi pomagał”

Inni o Staszku:

  • Redaktor Romuald Szura – relacjonując jedno ze spotkań autorskich Stanisława Machowiaka W „MAGAZYNIE SPOŁECZNYM Kultura”, napisał o poecie:

„Dotykając palcami kartek zapisanych pismem brajla, czyta swoje wiersze. Bez trudu nawiązuje bezpośredni kontakt ze słuchaczami. W sposób barwny opowiada o znaczeniu światła i słowa nie tylko w swoich lirykach, lecz także w życiu codziennym” (…)

(…)  Już po kilkunastu minutach od rozpoczęcia spotkanie autorskie Stanisława Machowiaka traci powoli swój tradycyjny charakter. Pod wpływem dociekliwych pytań słuchaczy poeta zaczyna opowiadać o trudnych, często dramatycznych przeżyciach człowieka niewidomego, o swoich zmaganiach wewnętrznych jako autora wierszy i opowiadań (…)

  • Dr Małgorzata Czerwieńska, która na Uniwersytecie Zielonogórskim na co dzień zajmuje się tyflopedagogiką, problematyką niepełnosprawności, skupia się na motywie światła.

(…) Jest rzeczą znamienną, że osoba niewidoma może pisać o świetle. I to jest właśnie interesujące w twórczości Machowiaka. Światłu nadaje on ogromne znaczenie. Jest to nie tylko antynomia światło – ciemność, ale także zestawienie prawda – fałsz, dobro – zło. To ma znacznie głębszy wymiar(…)

(…) W twórczości tego poety światło jest także kojarzone z Bogiem, który zajmuje ważne miejsce w tych wierszach. Znajdujemy tam również trudny być może w potocznym rozumieniu problem istoty ślepoty, niepełnosprawności wzrokowej samego twórcy. A czytelnik musi mierzyć się choćby ze strofami, w których autor tłumaczy, że stanął przed Bogiem będącym światłem i w tym świetle stracił wzrok. Bohater wierszy nie odwrócił się od tej jasności; to boskie światło jest przewodnikiem – opowiada pani doktor.” (…)

  • Janusz Koniusz – lubuski poeta, prozaik i publicysta.

(…)Znamy się ze Stasiem dosyć dobrze i pozostajemy w przyjaźni. Zanim go poznałem osobiście, poznałem jego poezję, bardzo intymną, przepojoną światłem i zadumą nad ludzkim losem. W tej twórczości jest tęsknota za światłem i za światem widzialnym – opowiada o poezji Machowiaka.

„Nietypowe spotkanie autorskie dobiega końca. Ukradkiem zerkam do tomiku autora „Barwy ciemności”, w którym znajdują się jego wiersze w tłumaczeniu na języki: czeski, esperanto, francuski, niemiecki i włoski. We wstępie tej książeczki czytam posłowie pióra Lecha Konopińskiego: „Diogenes zasłynął ongiś z odpowiedzi udzielonej słynnemu Aleksandrowi Wielkiemu. Na pytanie czego by sobie życzył, prosił jedynie, żeby odsłonić słońce. Staszkowi Machowiakowi nikt słońca już nie odsłoni, za to on swoim światłem i przyjaznym serdecznym stosunkiem do świata i ludzi, potrafi czarem poezji odsłonić nam niedostrzegalne barwy jakże szarej często rzeczywistości”.

Wstęp do tomiku Stanisława Leona Machowiaka „Psalmy”.
Prawie każdy wychowany w naszym kręgu kulturowym, słysząc słowo psalm, kojarzy je natychmiast z wiarą w Boga, z kościołem, z liturgią. I nie ma w tym niczego dziwnego, bo w tej sferze psalm jest zakorzeniony dość silnie.
Nie ma przecież chrześcijańskiej mszy świętej bez wykonania psalmu responsoryjnego, podczas którego wierni respondują, czyli odpowiadają na wołanie kantora. I chyba właśnie w tym miejscu zaczyna się kontakt społeczeństwa z pojęciem psalmu.
Za ojca psalmu uważamy biblijnego króla Dawida, chociaż zapewne nie był on ani pierwszym, ani jedynym autorem utworów, składających się na starotestamentową księgę, stanowiącą dzisiaj jeden z ważnych elementów chrześcijańskiej liturgii.
Psalm nie musi być jednak wyłącznie formą wyrażającą kult religijny. W historii literatury wielokrotnie zdarzało się, że formę psalmu, biorącego swą nazwę od greckiego słowa psalterron, co oznacza dźwięk drgającej struny, liryczni poeci wykorzystywali dla tworzenia utworów pochwalnych, adresowanych może nie tylko do Stwórcy, choć od uwielbienia dla Stwórcy nie uciekali. Liczne są przykłady polskich poetów, którzy tworząc lub przekładając psalmy dla przyswojenia ich polskiemu wyznawcy, pisali także inne psalmy, o charakterze bardziej świeckim. Wszakże to z Psałterza Dawidów – Jana Kochanowskiego pochodzi słynny dwuwiersz:
I wdarłem się na skałę pięknej Kallijopy,
Gdzie dotychczas nie było znaku polskiej stopy.
I Mikołaj Rej i Wespazjan Kochowski posługiwali się psalmem, jako formą swojej twórczości. Powszechne jest to również u poetów romantycznych, takich jak Zygmunt Krasiński, Kornel Ujejski, Stefan Witwicki. U nich psalm staje się narzędziem wyrażania treści patriotycznych. Nie sposób w tym krótkim wstępie dokonać przeglądu wszystkich polskich i zagranicznych twórców, uprawiających formę psalmu.

Godzi się jednak wspomnieć jeszcze o kilku wybitnych poetach, tłumaczących psalmy, takich jak Franciszek Karpiński, znany także przecież jako autor licznych pieśni modlitewnych, trwale wrośniętych już w polską mentalność, jak, z bardziej współczesnych, Leopold Staff, Roman Brandstaetter czy Czesław Miłosz. Pamiętać przecież trzeba, że tłumaczenie poezji, to w rzeczywistości jednak tworzenie nowych utworów, niejednokrotnie przyćmiewających oryginały…
Natomiast psalmy Stanisława Leona Machowiaka, to w całym tego słowa znaczeniu, psalmy oryginalne. Autor w swoim bogatym dorobku ma wiele wydanych zbiorów poetyckich, wielokrotnie sięgał po wątki związane z Bogiem, wiarą, tradycjami religijnymi. Wchodząc na ten obszar stąpał po nim dość pewnie, a i z wrażliwością godną zapewne samego Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego, zapomnianego, renesansowego piewcy Bożego majestatu, a jednocześnie człowieka z krwi i kości, czującego, jak mało kto z jego współczesnych, nietrwałość rzeczy świata tego…

Tak i u naszego autora, z kart książki przemawia ciągłe odkrywanie owej nietrwałości i ostrzeganie przed nią czytelnika. Jak bowiem inaczej odczytać zwroty, na przykład z Psalmu do Luboni:
Odeszli ludzie, których nie liczyłem,
Zabrałem tylko w pamięci ich twarze
albo z Psalmu do Olgi naszej
Tu polskie kwiaty, dom rodzinny czeka,
a nasz czas ciągle skraca się, ucieka
albo wreszcie z psalmu Przerwany lot
Dopisujemy lata, śmierci dzieje,
Chichot historii, mając wciąż nadzieję…
Psalmów w tej książce jest czterdzieści. I wszystkie z wyjątkiem jednego, Psalmu do Luboni – miejsca urodzenia, adresowane są do ludzi, choć nie zawsze wymienionych z imienia i nazwiska. Jest bowiem i Psalm do brata bezimiennego, a Przerwany lot jest psalmem o ofiarach katastrofy smoleńskiej. W tych zdaniach o ludziach, przepełnionych głębokim dla człowieka szacunkiem, Bóg nie zawsze jest bezpośrednio widoczny. Ale nawet tam, gdzie nie wymieniony, odnoszę wrażenie, że jest. A chyba właśnie o to chodzi i mamy do czynienia z najlepszą ilustracją twierdzenia, że Bóg jest w ludziach…
Ludzi, adresatów psalmów Stanisława Leona Machowiaka uzbierał się wcale pokaźny poczet. Składa się on z najbliższych poety, jego przyjaciół, znajomych, polityków, przedstawicieli duchowieństwa, a nawet hierarchii kościelnej z Janem Pawłem II na czele.

Ale grupę szczególną pod względem ilościowym, stanowią, już niestety zmarli, kamilianie, członkowie zakonu posługującego chorym, noszącego na habitach „czerwony krzyż”, symbol poświęcenia i służby ludziom. I to jest bardzo wymowne, gdyż świadczy o jakimś szczególnym upodobaniu autora dla idei posługiwania potrzebującym, upodobaniu poprzez szacunek dla ludzi realizujących tę ideę, tak, by:
W chorych zapalać uśmiech, by w pokorze
Samemu znaleźć nieba ukojenie.

(Psalm o o. Bogusławie Palecznym)

 

I niechby już zostało na zawsze tak, jak pisze autor w Psalmie do siostry Janiny zakrystianki:
Spraw, żeby człowiek zakosztował nieba
I tu na ziemi chodził uśmiechnięty

Bo cóż nam więcej prócz miłości trzeba…
Właśnie! Czegóż nam więcej trzeba…?

______________________________________________________________________

Redakcja,opracowanie i korekta:Edward Przebieracz. Wstęp: Andrzej Rodys. ISBN 978-83-64585-06-7. Pozycja nr 2 Wydawnictwa św. Macieja Apostoła, 42-700 Lubliniec, u;. Kołłątaja 1.  wydawnictwomacieja@gmail.com

 

oprac. Danuta Barosz