Paweł Władysław Płócienniczak : Witkacy w okopach

Wojna zmienia otaczający nas świat, ale także zmienia nas samych i to na poziomie rejestrów, które wydawały się utrwalone i niezmienne. Przecież jeszcze nie tak dawno, wielu z nas nie odróżniało języka rosyjskiego od ukraińskiego, znaliśmy literaturę rosyjską i sadziliśmy, że dla Ukraińców to dziedzictwo kulturowe. Tylko nieliczni wiedzieli coś o Tarasie Szewczenko, ale ogólnie – o literaturze i tradycji kulturowej Ukrainy – Polacy najwięcej dowiedzieli się z filmu Hoffmana.
Paradoksalnie wojna przyspieszyła przepływ i wymianę kulturalną między naszymi narodami. Relacje są niewymuszone nakazem, dzieją się żywiołowo, po części przez osobisty kontakt z wielką ukraińską emigracją czasu wojny. Poznajemy się i w ogromnej większości akceptujemy.
Oglądamy ukraińskie filmy, czytamy książki i słuchamy muzyki, odkrywamy nowy dla nas świat kultury sąsiedniego narodu. Nie jest to jednak relacja jednostronna, Ukraińcy z coraz większym zainteresowaniem śledzą naszą, szeroko rozumianą kulturę, począwszy o tej popularnej, aż po rzeczy dużo bardziej ambitne.
Wielka rolę odgrywa tutaj literatura, której naturalnymi ambasadorami są tłumacze. To oni tworzą mosty pomiędzy dwoma narodami, które, co by nie mówić, dopiero teraz zaczynają się dogłębnie poznawać.
Mamy przyjemność gościć w Poznaniu, w Oddziale Wielkopolskim Związku Literatów Polskich – Switłanę Bresławską – znaną ukraińską poetkę, tłumaczkę i krytyka literatury. To ona pod koniec lat 80. jako jedna z pierwszych tłumaczyła na język ukraiński prozę Bruno Schultza, co zawsze jest bardzo karkołomnym językowo przedsięwzięciem, jednak Bresławskiej udało się zachować klimat i barwę języka geniusza z Drohobycza.
Od Schultza było już bardzo blisko do Stanisława Ignacego Witkiewicza –najbardziej oryginalnej i barwnej indywidualności polskiego dwudziestolecia międzywojennego, jednego z najwybitniejszych artystów XX wieku – malarza, fotografika, pisarza, dramaturga i filozofa.
Witkacy to wizjoner wyprzedzający epokę, a zarazem dotkliwie rzeczowy prześmiewca. Przenikliwość jego sądów i katastroficznych przepowiedni pozwala go potomnym odkrywać wciąż na nowo. Jest jednym z niewielu polskich twórców, których znaczenie w historii sztuki światowej wciąż trwa i nie słabnie.
Zapewne nie bez znaczenia dla Switłany Bresławskiej był fakt rosyjskich peregrynacji w życiorysie Witkacego, począwszy od służby w armii carskiej i doświadczenia rosyjskiej dekadencji w jej skrajnej formie, aż po tragiczny koniec naznaczony przerażeniem postrewolucyjnym związkiem sowieckim i wieścią o wkroczeniu do Polski czerwonej armii. Witkacy popełnia samobójstwo 18 września 1939 roku we wsi Jeziory, obecnie w granicach Ukrainy.
Switłana Brasławska tłumaczy Witkacego ponieważ znalazła w jego dziełach szokujący świat przyszłości, który coraz bardziej przypomina dzień dzisiejszy. Nie można zapomnieć, że w jej ojczyźnie trwa wojna z najeźdźcą, którego bolszewicką naturę dziesiątki lat temu rozpoznał Witkacy.
Przed pół wiekiem Konstanty Puzyna przepowiadał, że Witkacy „wyżywi” jeszcze kilka pokoleń badaczy. Z jego dorobku nieprzerwanie czerpią teatrolodzy, poloniści, historycy sztuki, idei, filozofowie. W ślad za teoretykami postępują praktycy – twórcy i artyści: malarze, fotografowie, filmowcy, performerzy, aktorzy, reżyserzy, prozaicy, dramatopisarze; artystyczni skandaliści, jak i dobrze poukładane, ścisłe umysły. Switłana Bresławska przenosi witkacowską wizję świata w świat języka ukraińskiego, budując nowy krąg odbiorców pisarza, który wyprzedził czas, czas, który dopiero teraz go dosięga.
Warto poczekać jakie będą echa tego dzieła w targanej wojną jej ojczyźnie, ale już teraz trudno przecenić wkład Switłany Bresławskiej w integrację kulturalną z Ukrainą. Tłumaczka nie ustaje w dziele propagowania polskiej literatury. Aktualnie skończyła tłumaczenie „Nienasycenia” S.I.Witkiewicza, a praca nie była łatwa, bo przecież nawet dla wielu polskich czytelników styl i język w twórczości literackiej Witkacego były trudne do opanowania.
Można sobie wyobrazić ukraińskiego żołnierza czytającego w okopie „Pożegnanie jesieni” Witkacego w tłumaczeniu Switłany Bresławskiej i zdziwienie jakie niesie zrozumienie, że autor bał się najbardziej bolszewicko-ruskiej inwazji, która mogła zniszczyć nasz świat, tej inwazji, którą ciągle trwa i teraz on i jego bracia heroicznie powstrzymują ją – aż do zwycięstwa!

***

Ten sam artykuł jest dostępny w języku ukraińskim.

http://bukvoid.com.ua/reviews/books/2023/06/08/121154.html