Kazimiera Iłłakowiczówna „Kiedy przebije się źródło, napiją się wszyscy”.

Może być czarno-białym zdjęciem przedstawiającym 1 osoba
Uwaga! 
ŚRODA, 24 LUTEGO 2021
o 16:00 UTC+01 – 16:30 UTC+01
ulica Gajowa 4, 60-815 Poznań, Polska
Czas trwania: 30 min
Zapraszamy na spotkanie online, podczas którego przewodnik poprowadzi słuchaczy przez biografię Iłłakowiczówny, która skrywała wiele tajemnic. Opowie o jej codziennym życiu w mieszkaniu przy ulicy Gajowej, o jej trudnym charakterze i licznych wadach, które blakły w perspektywie niesamowitej osobowości poetki. Prelekcja będzie opierała się na treści wspomnieniowej książki ucznia Iłły – Józefa Ratajczaka pt. „Lekcje u Iłłakowiczówny (szkice, wspomnienia, listy, wiersze)”.
Więcej informacji:

Fenomen Iłłakowiczówny. W 38 rocznicę śmierci poetki

Dziś szczególny dzień. 16 lutego 1983 roku odeszła Kazimiera Iłłakowiczówna.
Drobna i niewidoma starsza pani, o niezwykle bogatym życiorysie i nie mniej interesującej twórczości poetyckiej oraz translatorskiej. Dzisiejsza data jest dla nas szczególna także z tego względu, że rok po śmierci poetki otwarto oficjalnie Mieszkanie-Pracownię Kazimiery Iłłakowiczówny. Miejsce szczególne i wyjątkowe, będące gniazdem literackim, w którym literatka mieszkała 36 lat.
 
Fenomen Iłly trudno określić. Budowany był on nie tylko przez samą poetkę, jej literacką legendę, ale także wspomnienia bliskich osób. Jedna z opiekunek Iłły, Barbara Jęczowa, tak próbowała scharakteryzować Iłłakowiczównę:
„Przybywaniu z nią towarzyszyło (dobrze to pamiętam!) pewne napięcie emocjonalne, by nie rzec: burza, często sprzecznych uczuć. Z perspektywy lat widzę, że w ten sposób wyrażała się, moja przynajmniej, bezradność wobec fenomenu, jakim niewątpliwie była. Rozbrajała przekornym uśmiechem, celnym słowem, oszczędną czułością. Zdarzało się, że kierowana jakimś porywem serca, pogłaskała nagle po ramieniu, przytuliła się, powiedziała: «syneczku». Wysoko sobie ceniłam te rzadkie chwile serdecznej bliskości.
 
Zniewalała jej prostota, ta prostota najwyższej próby, właściwa ludziom naprawdę wielkim. Skromna w obejściu, więcej niż skromna w ubiorze, bez wymuszonej grzeczności rozprawiała z dozorcą, listonoszem, znajomą tramwajarką. Nie miała natomiast oporów, by (we własnym mieszkaniu) odparować wypowiedź kacyka, oddelegowanego przez KW Partii, ab uczestniczył w uroczystości wręczenia doktoratu honoris causa UAM. Zagadnięty przez Poetkę, kacyk przedstawił się jako «Gospodarz» (pewnie Miasta), co spotkało się z gwałtowną ripostą: «O, nie proszę pana, gospodynią tutaj jestem ja!».
 
Sędziwy wiek uwypuklił wrodzoną kruchość i delikatność Pani Kazimiery. Przygarbiona sylwetka o zachodzącym wzroku, z nie odłączoną już, białą laską, odbywająca swój codzienny spacer, wsparta na ramieniu młodej opiekunki, zrosła się z krajobrazem Jeżyc, swojska i rozpoznawalna. Interesowała się zmianami pór roku, pytała o drzewa, kwiaty, niewidzącymi oczyma wodziła za słońcem, szukała ciepła. Po śpiewie rozpoznawała gatunki ptaków, żywo reagowała na płacz dzieci – dochodziła przyczyny. Prowadziła towarzyską rozmowę, dowcipną i zajmującą, wplatała wspomnienia, uśmiechała się. Nie można jej było wtedy nie lubić, nie czuć tkliwości i jednocześnie podziwu dla tej drobnej, schorowanej staruszki, dla jej hartu ducha, jasności umysłu, subtelnego dowcipu i… pięknego języka”.
„Kiedy przebije się źródło, napiją się wszyscy. W 25 rocznicę odejścia Kazimiery Iłłakowiczówny”, red. J. K. Pytel, Poznań 2008, s. 232-233.
Fot. Kazimiera Iłłakowiczówna, ze zbiorów Biblioteki Raczyńskich.
 

„Lampa z dziecinnych lat”

 
Brak dostępnego opisu zdjęcia.
Liryka Iłłakowiczówny jest rodzajem „autobiografii wewnętrznej” rozumianej jednak inaczej. Wiersze poetki stanowią jedynie pretekst do pisania utworów poufnych, czasem naiwnych, opatrzonych pewnym drobiazgiem, mgliście zarysowującym się wspomnieniem czy projekcją minionych lat.
 
Zaryzykować można nawet tezę, że twórczość poetycka Iłły ma charakter terapeutyczny, pozostaje także pamięcią o świecie, który bezpowrotnie przeminął. Wiersz, który dzisiaj prezentujemy powstał w oparciu o wybór drobnego, niepozornego przedmiotu, kojarzącego się z naszą codziennością. Lampa, bo o niej mowa, ma bogatą symbolikę. Samo światło z niej bijące dawać może między innymi poczucie bezpieczeństwa i o tym pisze poetka. Ciepło lampy, a zarazem umieszczony na niej krajobraz pełni funkcje uspokajającą, a dzwon przywodzi na myśl matczyne ciepło.
 
.
„Lampa z dziecinnych lat”
 
Była biała lampa z wytłoczonym krajobrazem,
grzała, usypiała i dzwoniła zarazem;
świecił na niej księżyc, domek z jasnym okienkiem,
dym ulatywał u góry pasmem takim cienkim.
 
Przemytnicy szli, jodły gór im sprzyjały,
padał z przełęczy w przepaść potok jak mleko biały;
przemytnicy szli długim, długim jak wąż korowodem,
most przez rzekę leżał, woda świeciła pod spodem.
 
O, dzwonie, dzwonie lampy, o, głębokie przeciągłe dudnienie,
o, matczyne na włosach ręce, na szyi, na policzkach tchnienie,
sucharek z lukrem przy twarzy, w czekoladzie dwie małe pięście
i przez całą noc na sercu bijącym szczęście, skrzydlate szczęście.
Fot. Free-Photos, pixbay.