Paweł W. Płócienniczak: Poezja – notatki obserwatora…

Wprawdzie nie znam żadnych badań na ten temat, ale pewnie zbytnio się nie mylę, zakładając, że większość dorosłych obywateli naszego kraju, ostatni kontakt z poezją odnotowało kilka lub kilkadziesiąt lat temu. Domyślam się również, że taki kontakt, w lwiej części, dotyczy poezji romantycznej, co najwyżej młodopolskiej, czyli czasu edukacji podstawowej i średniej. Potem następuje pustka, oczywiście pustka poetycka i twarda jak wojskowa prycza, proza życia. Jest czas konformizmu, podwyższania standardów i życiowej stopy. Magia dobrobytu. Konsumpcjonizm. Staje się oczywiste, że to nie jest czas na Bursę, Bruna, Zagajewskiego czy Herberta.
Ale ku mojemu zdziwieniu, co rusz jakaś persona na politycznym firmamencie, cytuje jakiegoś poetę, najczęściej któregoś z narodowych wieszczów. Cytuje nie dlatego, że znalazła z nim intelektualną paralelę, ale dlatego, że tak nakazują święte zasady Public Relations. Wspierają oni swoje, często ułomne konstrukcje myślowe, cytatami z wierszy, których nigdy nie czytali w całości, a o ich autorach ledwie słyszeli – to nic innego jak intelektualne nadużycie. Może nie trafiwszy pod strzechy, poezja – bidula zabłądziła do notatników naszych przywódców politycznych i tam doświadcza zdrojów zrozumienia.

Szukałem innych przejawów żywotności poezji, tym razem w mowie potocznej. Znalazłem ją blisko siebie, mój, aczkolwiek przecież nie wyłącznie, znajomy, często wplata w długie warkocze swoich rustykalnych kwestii, magiczne dla niego słowa: „nie śpi ktoś, by spać mógł ktoś¹ .” i zaraz dodaje „…czy kurna coś koło tego…” oczywiście w tym czasie, niewidoczny dla niego zwierz zdrów przebiega knieje, a sytuacja sama z siebie nabiera wymiaru literackiego, ale wątpliwe czy to jest jeszcze poezja?

Niewielkim ratunkiem dla poezji są piękni nastoletni, najczęściej zakochani, zaślepieni urodą swoją i świata ich otaczającego, już sam ich opis lepi się od liryki, którą wytłumaczyć może tylko burza hormonów i jakieś zmiany chemiczne w mózgu (na szczęście dla wielu, jest to stan przejściowy). To właśnie w tym krótkim czasie, nawet tęgie barany starają się coś napisać dla ukochanej, z oczami wzniesionymi do nieba, wyciskają z długopisów takie perełki:
„…jakaś tyś pięknaś; oślepiłaś me oczy, ale widzę, żeś pięknaś…”. To był autentyczny cytat z wiersza nadesłanego na pewien konkurs poetycki.

Większość z tych pięknych nastoletnich, jest na środkach odurzających, póki co, jeszcze dozwolonych, czyli po lekturze poetów romantycznych, których akurat na ten czas przewiduje program szkolny. Młodzieńczy umysł otwarty jak kwiat lotosu, nafaszerowany zostaje poezją salonową, napisaną językiem tak archaicznym, jak zegar słoneczny. Swoje ejakulaty literackie ci biedni, młodzi ludzie wyrażają zatem mieszaniną języka, jakiego nauczyli się z romantycznych lektur, z językiem otaczającego ich nowego świata!

Na szczęście historia literatury zna takich autorów, którzy kochali równie gorliwie, ale nie utracili jasności w formułowaniu myśli i kontaktu z językiem ojczystym, a może po prostu, jednocześnie kochać i pisać, należy dopiero w wieku dojrzałym?
Pewne jest jednak, że nie da się napisać „Ody do młodości”, emotikonami w telefonie komórkowym, ani nie jest możliwe napisanie instrukcji MP3  językiem wierszy Mickiewicza. Chociaż było kilku desperatów, którzy tego próbowali.

Wśród czytających poezję, nie mogę zapomnieć o bibliotekarkach, tych szarych myszkach w malutkich bibliotekach, co w skromnych sukienkach i okularach opuszczonych na czubek nosa, w najciemniejszym kąciku, wśród regałów i z rumieńcami na twarzy, zakwitają jak gałązki jabłoni wyhodowane przez Steda.
Poezję czytają także nauczycielki, na głos zmęczony i chrapliwy w gwarnej klasie, chcąc w ten rozpaczliwy sposób udowodnić, że Norwid był wielkim poetą, i Przyboś, i Tuwim, a ona wie, co mieli na myśli. Bywa jednak, że w takiej klasie, w ostatniej ławce siedzi Ten, Który Ostrzy Ołówek i to on za chwilę napisze: …widziałem najlepsze umysły mego pokolenia zniszczone szaleństwem ² … Wbrew wszelkim pozorom, każde pokolenie ma swoich poetów i swoje szaleństwo, które już nie raz stały się jednością.

W końcu doszliśmy do tych, którzy są świadomi, czym we współczesnym nam świecie jest poezja. Kilku krytyków, paru pracowników naukowych, może jakiś dziennikarz, no i oczywiście, aczkolwiek nie w całej populacji, sami piszący. Nikt nie wie ilu ich jest, bo poeci tylko czasami pojawiają się w grupach, najczęściej przy okazji rozdania nagród w jakimś powiatowym konkursie, na jakimś pogrzebie na Wólce Węglowej, no i oczywiście w kawiarniach i knajpach, ale i wtedy właściwie są tam sami. Poezja to dyscyplina indywidualna. Poezja wynika z samotności permanentnej, bez względu na czas i miejsce, w jakim poeta żyje i pisze.

Poezja naszego czasu, mimo, że pozbawiona wszelkich sztywnych reguł, uwolniona z odwiecznych szykan, które kiedyś były cechową tajemnicą wybranych, jest nadal emocjonalnym zapisem wolności i artyzmu autora. Nowa poetyka przecież wynika z naturalnej ewolucji języka, będąc elementem całej Sztuki, i podobnie jak inne jej dziedziny, musiała dostosowywać się do gwałtownie zmieniających się czasów. Niekiedy o tym, czy dany zapis jest wierszem, decyduje oświadczenie autora, ale nie ma pewności, czy za taki zostanie przyjęty.

Nawet najbardziej wyrafinowane sposoby eksperymentowania z formą i treścią wiersza, nigdy nie odetną poezji od jej tradycji, a ta, nie raz stanowiła o poziomie cywilizacyjnym i intelektualnym ludzi w ogóle.
Czasem poezja, jak na przykład ta obozowa, ratowała ginące resztki godności człowieka, bo tylko wiersz mógł wyrazić to, co niewypowiedzialne!
Poezja, to także liryka rzeczy codziennych, małych i zwyczajnych, a poeci to archipelagi samotności, rzucone na ocean obojętności, banału, cynizmu – to enklawy dziwnych powrót do spisu treści gatunków myśli.
Bywa, że poetów we wioskach i miasteczkach średniej wielkości, matki pokazują dzieciom jako przykład nieprzystosowania, rzadziej jako urocze fajtłapy. Ale to przecież dzieci i poeci, najlepiej rozumieją ten świat i tych zagubionych ludzi naokoło. Poeta dzisiaj, to jednak już nie nadwrażliwiec pokasłujący na mrozie, to raczej intelektualista z pełną świadomością ciągłości kultury. Współczesny poeta to filozof, najbliższy syntezy wszystkiego, co można objąć ludzką wrażliwością – wrażliwością tak zmysłów, jak i intelektu. Mówi się, że fotografia jest jak tysiące słów, a ja sądzę, że jeden wiersz jest jak tysiące fotografii.

Współcześni poeci, już dawno odrzucili skorupki stereotypów i przewietrzyli szare komórki rutyny, i to oni przepowiadają przyszłość, rozumieją nasze życie i kosmos, i świadczą o naszym humanizmie. To oni, poeci, muszą udźwignąć całą lirykę tego świata.

1 William Shakespeare, Hamlet, akt III, scena 2. tłum. Józef Paszkowski.

2, Ginsberg Allen, Skowyt, tłum. Marcin Walkowiak.

Paweł Władysław Płócienniczak – (ur. 1957 r. w Krotoszynie), poeta, aforysta, fotografik, animator kultury. Współzałożyciel i członek krotoszyńsko-kalisko-ostrowskiej Osobnej Grupy Literackiej Poboki. Redaktor wielu publikacji w prasie ogólnopolskiej, poznańskiej i kaliskiej. Także fotografik, autor kilku wystaw, w tym autorskich o rodzinnym Krotoszynie oraz wyprawach żeglarskich dookoła Bałtyku, na Korsykę i Sycylię. Laureat kilku konkursów fotograficznych. Autor okładek, fotografii i projektów graficznych wielu książek z dziedziny literatury i historii. Decyzją Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego otrzymał Medal Zasłużony dla Kultury Polskiej. Członek Wielkopolskiego Oddziału Związku Literatów Polskich.

Paweł W. Płócienniczak:  Kwartalni nr 2

KWARTALNIK LITERACKO – KULTURALNY NR 2/grudzień 2020

db