Stanisław Machowiak – PSALMY

Andrzej Rodys: Bo cóż nam więcej prócz miłości trzeba? 

Wstęp do tomiku Stanisława Leona Machowiaka „Psalmy”.
Prawie każdy wychowany w naszym kręgu kulturowym, słysząc słowo psalm, kojarzy je natychmiast z wiarą w Boga, z kościołem, z liturgią. I nie ma w tym niczego dziwnego, bo w tej sferze psalm jest zakorzeniony dość silnie.
Nie ma przecież chrześcijańskiej mszy świętej bez wykonania psalmu responsoryjnego, podczas którego wierni respondują, czyli odpowiadają na wołanie kantora. I chyba właśnie w tym miejscu zaczyna się kontakt społeczeństwa z pojęciem psalmu.
Za ojca psalmu uważamy biblijnego króla Dawida, chociaż zapewne nie był on ani pierwszym, ani jedynym autorem utworów, składających się na starotestamentową księgę, stanowiącą dzisiaj jeden z ważnych elementów chrześcijańskiej liturgii.
Psalm nie musi być jednak wyłącznie formą wyrażającą kult religijny. W historii literatury wielokrotnie zdarzało się, że formę psalmu, biorącego swą nazwę od greckiego słowa psalterron, co oznacza dźwięk drgającej struny, liryczni poeci wykorzystywali dla tworzenia utworów pochwalnych, adresowanych może nie tylko do Stwórcy, choć od uwielbienia dla Stwórcy nie uciekali. Liczne są przykłady polskich poetów, którzy tworząc lub przekładając psalmy dla przyswojenia ich polskiemu wyznawcy, pisali także inne psalmy, o charakterze bardziej świeckim. Wszakże to z Psałterza Dawidów – Jana Kochanowskiego pochodzi słynny dwuwiersz:
I wdarłem się na skałę pięknej Kallijopy,
Gdzie dotychczas nie było znaku polskiej stopy.
I Mikołaj Rej i Wespazjan Kochowski posługiwali się psalmem, jako formą swojej twórczości. Powszechne jest to również u poetów romantycznych, takich jak Zygmunt Krasiński, Kornel Ujejski, Stefan Witwicki. U nich psalm staje się narzędziem wyrażania treści patriotycznych. Nie sposób w tym krótkim wstępie dokonać przeglądu wszystkich polskich i zagranicznych twórców, uprawiających formę psalmu. Godzi się jednak wspomnieć jeszcze o kilku wybitnych poetach, tłumaczących psalmy, takich jak Franciszek Karpiński, znany także przecież jako autor licznych pieśni modlitewnych, trwale wrośniętych już w polską mentalność, jak, z bardziej współczesnych, Leopold Staff, Roman Brandstaetter czy Czesław Miłosz. Pamiętać przecież trzeba, że tłumaczenie poezji, to w rzeczywistości jednak tworzenie nowych utworów, niejednokrotnie przyćmiewających oryginały…
Natomiast psalmy Stanisława Leona Machowiaka, to w całym tego słowa znaczeniu, psalmy oryginalne. Autor w swoim bogatym dorobku ma wiele wydanych zbiorów poetyckich, wielokrotnie sięgał po wątki związane z Bogiem, wiarą, tradycjami religijnymi. Wchodząc na ten obszar stąpał po nim dość pewnie, a i z wrażliwością godną zapewne samego Mikołaja Sępa-Szarzyńskiego, zapomnianego, renesansowego piewcy Bożego majestatu, a jednocześnie człowieka z krwi i kości, czującego, jak mało kto z jego współczesnych, nietrwałość rzeczy świata tego… Tak i u naszego autora, z kart książki przemawia ciągłe odkrywanie owej nietrwałości i ostrzeganie przed nią czytelnika. Jak bowiem inaczej odczytać zwroty, na przykład z Psalmu do Luboni
Odeszli ludzie, których nie liczyłem,
Zabrałem tylko w pamięci ich twarze
albo z Psalmu do Olgi naszej
Tu polskie kwiaty, dom rodzinny czeka,
a nasz czas ciągle skraca się, ucieka
albo wreszcie z psalmu Przerwany lot
Dopisujemy lata, śmierci dzieje,
Chichot historii, mając wciąż nadzieję…
Psalmów w tej książce jest czterdzieści. I wszystkie z wyjątkiem jednego, Psalmu do Luboni – miejsca urodzenia, adresowane są do ludzi, choć nie zawsze wymienionych z imienia i nazwiska. Jest bowiem i Psalm do brata bezimiennego, a Przerwany lot jest psalmem o ofiarach katastrofy smoleńskiej. W tych zdaniach o ludziach, przepełnionych głębokim dla człowieka szacunkiem, Bóg nie zawsze jest bezpośrednio widoczny. Ale nawet tam, gdzie nie wymieniony, odnoszę wrażenie, że jest. A chyba właśnie o to chodzi i mamy do czynienia z najlepszą ilustracją twierdzenia, że Bóg jest w ludziach…
Ludzi, adresatów psalmów Stanisława Leona Machowiaka uzbierał się wcale pokaźny poczet. Składa się on z najbliższych poety, jego przyjaciół, znajomych, polityków, przedstawicieli duchowieństwa, a nawet hierarchii kościelnej z Janem Pawłem II na czele. Ale grupę szczególną pod względem ilościowym, stanowią, już niestety zmarli, kamilianie, członkowie zakonu posługującego chorym, noszącego na habitach „czerwony krzyż”, symbol poświęcenia i służby ludziom. I to jest bardzo wymowne, gdyż świadczy o jakimś szczególnym upodobaniu autora dla idei posługiwania potrzebującym, upodobaniu poprzez szacunek dla ludzi realizujących tę ideę, tak, by
W chorych zapalać uśmiech, by w pokorze
Samemu znaleźć nieba ukojenie.
(Psalm o o. Bogusławie Palecznym)
I niechby już zostało na zawsze tak, jak pisze autor w Psalmie do siostry Janiny zakrystianki
Spraw, żeby człowiek zakosztował nieba
I tu na ziemi chodził uśmiechnięty

Bo cóż nam więcej prócz miłości trzeba…
Właśnie! Czegóż nam więcej trzeba…?

_____________________________________________________________________________

Redakcja,opracowanie i korekta:Edward Przebieracz. Wstęp: Andrzej Rodys. ISBN 978-83-64585-06-7. Pozycja nr 2 Wydawnictwa św. Macieja Apostoła, 42-700 Lubliniec, u;. Kołłątaja 1.  wydawnictwomacieja@gmail.com