Dr Janusz Urbaniak: Nie można zmieniać życia wierszem…

 O tomiku Pawła W. Płócienniczaka „Kilka słów”

16:11, 24.05.2020 | J.U.
Skomentuj

Co chce powiedzieć w tomiku Kilka słów Paweł W. Płócienniczak?  Jakie buduje obrazy i na czym skupia swoją uwagę? Dość ogólny tytuł książki nie sugeruje tropów, którymi mógłby wędrować czytelnik.

W wierszach brzmi głos człowieka dojrzałego, który wie, dokąd idzie i ma świadomość słabości własnego ciała. Wie, czym jest choroba i ból, bo ich doświadcza. Widzi ludzi na korytarzach szpitali, ich oczy które nie spodziewają się pomocy. Dostrzega ludzi samotnych, wyrzuconych przez życie na margines, niepotrzebnych. Swoje obrazki zapisuje bez zbędnego patosu, choć nie rezygnuje z emocji tytułując jeden z wierszy słowami „starość człowieka którego kocham”.

Tonacją jego utworów jest szarość, którą wzmacniają monochromatyczne fotografie wypełniające tomik. Są w nim motywy małomiasteczkowe, a dokładniej krotoszyńskie. Scenerię wierszy tworzą m.in. fragmenty parku, z jego stawem, z zawsze tu obecnymi gawronami i wronami, z pijanymi kloszardami. Przymiotnik pijany powtarza się zresztą w tych wierszach dość często. Można go odczytać jako zagubienie się, oszołomienie życiem, które nie wiadomo, dokąd prowadzi. Myślę, że te wielkie i głośne ptaki w środku miasteczka zawładnęły wyobraźnią Pawła. Są w wielu jego wierszach, stanowią też graficzny leitmotiv łączący wszystkie zamieszczone w książeczce fotogramy. A na nich widzimy architektoniczne detale Krotoszyna.

„krzyknąłem do starszego czekającego/ – muszę wszystko od nowa!”.  Ta fraza pochodzi z otwierającego tomik wiersza „za oknem”. A dalej słowa „dlatego teraz będę chodził tyłem”. Czy to   zapowiedź innego pokazania życia niż dotąd, czy tylko efektowny zabieg retoryczny?

To co zawsze było w jego wierszach to smutek, melancholia, deszczowe, mgliste dni. I poczucie osamotnienia w sensie filozoficznym. Teraz doszło jeszcze myślenie o śmierci i podkreślone przekonanie, że jego świat, jak pisze, jest tylko „igłą światła wbitą w nieskończoność”.

Ale autor żyje tu, gdzie żyje. W małej zbiorowości, której rytm czasu wyznacza bicie kościelnych dzwonów. I najwyraźniej nie potrafi tych treści całkowicie pominąć. Bo są w tomiku wiersze, które zadziwiają. Jak choćby „objawienie”, który można przecież odczytać jako nadzieję bycia razem w nieskończoności. Albo „jazzus”, gdzie pojawia się myśl o inne postaci wiary związanej z modlitewną muzyką Johna Coltraen’a. Być może – zastanawiam się – te szersze poglądy autora opierają się na zanegowaniu wiary instytucjonalnej.

Poza tym w wierszach jest kilka odniesień do katolicyzmu pojmowanego raczej jako jedna z mitologii. Obojętni apostołowie to milczące topole i buki, Jezus rodzi się markecie, a Mikołaj żłopie wódę z colą. To z pewnością próba negacji, ale także dowód na tkwienie w określonej kulturze, której częścią jest religia.

Paweł Płócienniczak jest najbardziej przekonujący w krótkich frazach, a tych w tomiku pomieścił najwięcej. Niektóre swoje wiersze komentuje aforyzmami. Są pełne przekory, jak choćby ten: „Myśląc o życiu wiecznym, najpierw zastanów się, co wiesz o sobie sprzed narodzin”.

W książce, która ukazała się pod egidą KOK w jarocińskiej Drukarni PROJEKT, są także gorzkie myśli o roli, jaką odgrywają wiersze w życiu innych i jego własnym. W jednym z nich („teraz”) przyznaje się, że nie było mu dane zmienić życia wierszem.
Pewnie ma rację, ale kultura bez wierszy byłoby o wiele płytsza, a ludzie, którzy nie mnożyliby swoich wątpliwości w zapisie lirycznym zapewne mniej autentyczni i spełnieni.

więcej: Nie można zmienić życia wierszem.

db