101. Rocznica Odzyskania Niepodległości…”Ojczyzno moja – to wioski i miasta…(…)”

Tadeusz Różewicz
„Oblicze ojczyzny”

Ojczyzna to kraj dzieciństwa
miejsce urodzenia
to jest ta mała najbliższa
ojczyzna
miasto miasteczko wieś
ulica dom podwórko
pierwsza miłość
las na horyzoncie
groby
w dzieciństwie poznaje się
kwiaty, zioła, zboża
zwierzęta
pola łąki
słowa owoce
ojczyzna się śmieje
na początku ojczyzna
jest blisko
na wyciągnięcie ręki
dopiero później rośnie
krwawi
boli

JPII

Ojczyzna – kiedy myślę – wówczas wyrażam siebie i zakorzeniam,
mówi mi o tym serce, jakby ukryta granica, która ze mnie przebiega ku innym,
aby wszystkich ogarniać w przeszłość dawniejszą niż każdy z nas:
z niej się wyłaniam… gdy myślę Ojczyzna – by zamknąć ją w sobie jak skarb.
Pytam wciąż, jak ją pomnożyć, jak poszerzyć tę przestrzeń, którą wypełnia.

Karol Wojtyła
fragm. poematu „Myśląc Ojczyzna”
Kraków, 1974

Karol Wojtyła
„Myśląc Ojczyzna”

Ucząc się nowej nadziei
idziemy poprzez ten czas ku ziemi nowej.
I wznosimy ciebie, ziemio dawna,
jak owoc miłości pokoleń,
która przerosła nienawiść
Władysław Bełza
„Katechizm polskiego dziecka”

— Kto ty jesteś?
— Polak mały.

— Jaki znak twój?
— Orzeł biały.

— Gdzie ty mieszkasz?
— Między swemi.

— W jakim kraju?
— W polskiej ziemi.

— Czem ta ziemia?
— Mą Ojczyzną.

— Czem zdobyta?
— Krwią i blizną.

— Czy ją kochasz?
— Kocham szczerze.

— A w co wierzysz?
— W Polskę wierzę.

— Coś ty dla niej?
— Wdzięczne dziecię.

— Coś jej winien?
— Oddać życie.

Znalezione obrazy dla zapytania święto niepodległości

Cyprian Kamil Norwid
„Moja Ojczyzna”

Kto mi powiada, że moja ojczyzna:
Pola, zieloność, okopy,
Chaty i kwiaty, i sioła – niech wyzna,
Że – to jej stopy.

Dziecka – nikt z ramion matki nie odbiera;
Pacholę – do kolan jej sięga;
Syn – piersi dorósł i ramię podpiera:
To – praw mych księga.

Ojczyzna moja nie stąd stawa czołem;
Ja ciałem zza Eufratu,
A duchem sponad Chaosu się wziąłem:
Czynsz płacę światu.

Naród mię żaden nie zbawił ni stworzył;
Wieczność pamiętam przed wiekiem;
Kluch Dawidowy usta mi otworzył,
Rzym nazwał człekiem.

Ojczyzny mojej stopy okrwawione
Włosami otrzeć na piasku
Padam: lecz znam jej i twarz, i koronę
Słońca słońc blasku.

Dziadowie moi nie znali też innej;
Ja nóg jej ręką tykałem;
Sandału rzemień nieraz na nich gminny
Ucałowałem.

Niechże nie uczą mnie, gdzie ma ojczyzna,
Bo pola, sioła, okopy
I krew, i ciało, i ta jego blizna
To ślad – lub – stopy.

 

Krzysztof Kamil Baczyński
„Poległym”

Nocą, gdy ciemność jest jak zwierzę czarne,
stoi cisza jak lęku drgający biały słup.
I żyła śmierci bije: na marne – drży – na marne,
a rano znów się potknę o rozkopany grób.

A dniem stół pusty stoi, zabrakło na nim rąk,
które by razem ze mną wznosiły kruchą sieć,
a uporczywe twarze i ciała wokół siedzą,
jak gdyby tu przykute miłości mroczną wiedzą,
i głos na ścianach osiadł jak szron i dzwoni; „Leć!”

I każą mi: „Zapomnij!” Więc ręce ciężkie włożyć
w ciężarny ołów gliny i pracy toczyć głaz,
więc jeszcze dzień obrócić, jak mokry piach wyłożyć,
odetchnąć jeszcze śmiercią i jeszcze, jeszcze raz.

A potem znowu noc i słuchać długo trzeba,
jak schodów trzask się wznosi, jak dławi płótno czarne,
a w szyby śniegu bicz: „Na marne – drży – na marne !”
i czuję was w ciemności bez ziemi i bez nieba.

I wtedy trzeba wierzyć, i każą mi: „Zapomnij!”
I trzeba martwą broń zamienić w krzyż i płomień…
ulice moich dróg są wszystkie w górę – strome,
i cienka struga krwi jak lont się spala – do mnie.

Żelazna miłość – tak – wybuchło, zgasło, starło,
pozostał tępy mus, co w pięści tkwi jak gwóźdź.
Zapomnieć teraz, zdrętwieć, milczeniem tak się struć,
żeby mi pisklę ognia na dłoni nie umarło.

Odeszli. Noc po nocy. Coraz to krzyk za gardło
i tylko cisza po nich i dzwoni śniegu słup,
ale się głupie ciało jak ciężki pień uparło,
choć rano – ktoś się potknie o mój dymiący grób.

Znalezione obrazy dla zapytania Jan Paweł II zdjęcia

Karol Wojtyła
Myśląc Ojczyzna…
Ojczyzna – kiedy myślę – wówczas wyrażam siebie i zakorzeniam,
mówi mi o tym serce, jakby ukryta granica, która ze mnie przebiega
ku innym,
aby wszystkich ogarniać w przeszłość dawniejszą niż każdy z nas:
z niej się wyłaniam… gdy myślę Ojczyzna – by zamknąć ją w sobie jak skarb.
Pytam wciąż, jak go pomnożyć, jak poszerzyć tę przestrzeń, którą
wypełnia.

GDY DOKOŁA MÓWIĄ JĘZYKAMI…

1. Gdy dokoła mówią językami, jak narastały pokolenia, wnosząc do skarbca swej ziemi
rzeczy stare i nowe –
Ziemia stała się łożyskiem świateł zapalanych głęboko w ludziach, płynęły wciąż
jednakowo te same rzeki i wciąż na nowo opływał ziemię strumień mowy wzbierający
historią.
Wody rzek zbiegały ku dołowi, strumień mowy dążył stronę szczytu.
Szczytem był każdy człowiek wyrastający z tej ziemi i każdy nim jest –
równocześnie szczyt wznosi się ponad każdym i ponad wszystkimi, wznosi się coraz
stromiej i coraz głębiej zapada w sumienia.
2. Gdy dokoła mówią językami, dźwięczy pośród nich jeden: nasz własny. Zagłębia się w
myśli pokoleń i ziemię naszą opływa, i staje się dachem domu, w którym jesteśmy razem –
poza nim dźwięczy rzadko –
(w grupach ludzi, którzy mówią wokoło, jakby wyspy opłynięte oceanem powszechnej
ludzkiej mowy, nie znajduję własnej fali) –
nie rozszerzyły się zasoby mej ziemi; jeśli nawet odpłynęła mowa, to żeby zanikać powoli
w wysychających łożyskach –
nie podjęły mowy moich ojców języki narodów, tłumacząc „za trudna” lub „zbędna” –
na wielkim zgromadzeniu ludów mówimy nie swoim językiem.
Język własny zamyka nas w sobie: zawiera, a nie otwiera.
3. Tak zwarci wśród siebie jedną mową, istniejemy w głąb własnych korzeni, czekając na
owoc dojrzewań i przesileń.
Ogarnięci na co dzień pięknem własnej mowy, nie czujemy goryczy, chociaż na rynkach
świata nie kupują naszej myśli z powodu drożyzny słów.
Czyż nie żywimy pragnienia głębszej jeszcze wymiany?
Lud żyjący w sercu własnej mowy pozostaje poprzez pokolenia tajemnicą myśli nie
przejrzanej do końca.

SŁYSZĘ JESZCZE DŹWIĘK KOSY…

Ojczyzna – kiedy myślę – słyszę jeszcze dźwięk kosy, gdy uderza o ścianę
pszenicy,
łącząc się w jeden profil z jasnością nieboskłonu.
Lecz oto nadciągają kosiarki, zapuszczając do wnętrza tej ściany
i dźwięków monotonię i ruchów gwałtowne pętle, i tną…

DOCIERAM DO SERCA DRAMATU…

1. Poza mową otwiera się przepaść. Czy jest to niewiadoma słabości, jakiej doświadczyliśmy
w ojcach naszych i dziedziczymy w sobie?
Wolność stale trzeba zdobywać, nie można jej tylko posiadać. Przychodzi jak dar,
utrzymuje się poprzez zmaganie. Dar i zmaganie wpisują się w karty ukryte, a przecież jawne.
Całym sobą płacisz za wolność – więc to wolnością nazywaj, że możesz płacąc ciągle na
nowo siebie posiadać.
Tą zapłatą wchodzimy w historię i dotykamy jej epok:
Którędy przebiega dział pokoleń między tymi, co nie dopłacili, a tymi, co musieli
nadpłacać? Po której jesteśmy stronie?
Nadmiar tylu samostanowień czyż nie przerósł sił naszych w przeszłości? Czyż ciężarów
historii nie dźwigamy jak filar, którego pęknięcie nie zabliźniło się dotąd?
2. Ojczyzna: wyzwanie tej ziemi rzucone przodkom i nam, by stanowić o wspólnym dobru i
mową własną jak sztandar wyśpiewać dzieje.
Śpiew dziejów spełniają czyny zbudowane na opokach woli. Dojrzałością
samostanowienia osądzamy młodość naszą, czasy rozbicia i złoty wiek –
Osądziła złotą wolność niewola.
Nosili w sobie ów wyrok bohaterowie stuleci: w wyzwanie ziemi wchodzili jak w ciemna
noc, wołając „wolność jest droższa niż życie!”.
Osądziliśmy wolność naszą sprawiedliwiej niż inni (podnosiła swój głos tajemnica
dziejów): na ołtarzu samostanowienia płonęły ofiary pokoleń – przejmujące wołanie wolności
silniejszej niż śmierć.
3. Czyż możemy odrzucić wołanie, które rośnie w nas jakby nurt w za wysokich i zbyt
stromych brzegach?
Czyż możemy mierzyć naszą wolność wolnością innych?
– zmaganie i dar –
Wy, co wolność waszą związaliście z naszą, przebaczcie!
I patrzcie! – że wolność naszą i waszą odkrywamy
ciągle na nowo jako dar, który
przychodzi, i zmaganie, którego wciąż nie dosyć.

REFREN
Kiedy myślę: Ojczyzna, szukam drogi, która zbocza przecina jakby prąd wysokiego
napięcia, biegnąc górą – tak ona biegnie stromo w każdym z nas i nie pozwala ustać.
Droga biegnie po tych samych zboczach, powraca na miejsca te same, staje się wielkim
milczeniem, które nawiedza co wieczór zmęczone płuca mej ziemi.

MYŚLĄC OJCZYZNA, POWRACAM W STRONĘ DRZEWA…
1. Drzewo wiadomości dobrego i złego wyrastało nad brzegami rzek naszej ziemi, wyrastało
wraz z nami przez wieki, wrastało w Kościół korzeniami sumień.
Nieśliśmy owoce, które ciążą i które wzbogacają. Czuliśmy, jak głęboko rozszczepia się
pień, choć korzenie wrastają w jeden grunt…
Historia warstwą wydarzeń powleka zmagania sumień. W warstwie tej drgają zwycięstwa
i upadki. Historia ich nie pokrywa, lecz uwydatnia…
Czyż może historia popłynąć przeciw prądowi sumień?
2. W którą stronę rozgałęził się pień? W którą stronę podążają sumienia? W którą stronę
narasta historia naszej ziemi? Drzewo wiadomości nie zna granic.
Granicą jest tylko Przyjście, które zmagania sumień i tajemnice dziejów połączy w
jednym Ciele – i drzewo wiadomości zamieni w Źródło Życia wciąż wzbierające.
Lecz dotąd dzień każdy przynosi to samo rozszczepienie w każdej myśli i czynie, z
którego Kościół sumień rośnie w korzeniach historii.
3. Obyśmy nie stracili sprzed oczu tej przejrzystości, z jaką przychodzą ku nam wydarzenia
zbłąkane w niewymiernej wieży, w której człowiek jednakże wie, dokąd idzie. Miłość sama
równoważy los.
Obyśmy nie rozszerzali wymiarów cienia.
Promień światła niechaj pada w serca i prześwietla mroki pokoleń. Strumień mocy niech
przenika słabości.
Nie możemy godzić się na słabość.
4. Słaby jest lud, jeśli godzi się ze swoja klęską, gdy zapomina, że został posłany, by czuwać,
aż przyjdzie jego godzina. Godziny wciąż powracają na wielkiej tarczy historii.
Oto liturgia dziejów. Czuwanie jest słowem Pana i słowem Ludu, które będziemy
przyjmować ciągle na nowo. Godziny przechodzą w psalm nieustających nawróceń: Idziemy
uczestniczyć w Eucharystii światów.
5. Więc schodzimy ku tobie, ziemio, by poszerzyć cię we wszystkich ludziach – ziemio
naszych upadków i zwycięstw, która wznosisz się we wszystkich sercach tajemnicą
paschalną.-
Ziemio, która nie przestajesz być cząstką naszego czasu.
Ucząc się nowej nadziei, idziemy poprzez ten czas ku ziemi nowej. I wznosimy ciebie,
ziemio dawna, jak owoc miłości pokoleń, która przerosła nienawiść.

Kraków, 1974
więcej: jpII

 db