Babcia Poznanianka: List do Pana Prezydenta…
W liście do Pana Prezydenta Babcia Poznanianka pisze: „Postawmy tę ławeczkę, uczcijmy Józefa Zdzisława Czen De-Fu i Sama Sandi. Czekali wiele lat na okazanie im szacunku, czekali Oni, czekały ich rodziny, a teraz czeka dziewięcioro wnuków czarnoskórego wielkopolskiego powstańca”.
List do Pana Prezydenta
Gdy ostatnio odwiedziłam Babcię Poznaniankę, zastałam ją przy jej starej, małej, przenośnej maszynie do pisania typu Łucznik. – Ona jeszcze działa? – spytałam. – Działa, działa, i zobacz, jaką ładną ma czcionkę – z radością odpowiedziała. – A co Babcia tak stuka na tym archaicznym, jak by nie było, sprzęcie? – Postanowiłam, moja droga, napisać list do Pana Prezydenta naszego miasta, a żeby nie myślał, że to niestosowne żarty jakiejś dzierlatki, to zasiadłam do mojej jeszcze studenckiej maszyny do pisania, by dodać pismu powagi. Co mi tam, moja droga, niech sobie Pan Prezydent pomyśli, że pani starsza, pewnie niekomputerowa, to i chętniej przeczyta i może spełni moją prośbę. – A o cóż to Babcia chce prosić Pana Prezydenta? – spytałam, stawiając kawę na babcinym kawowym stoliczku. I babcia zaczęła swój wywód.
– Pewnie Cię to zdziwi, moja droga, bo doskonale wiesz, że Pan Prezydent za pomnikami nie przepada; czasami to nawet się z nim zgadzam, bo ciekawych i architektonicznie dobrze wkomponowanych w strukturę naszego miasta pomników nie mamy za wiele. Tu rozwalony w fotelu zalega Cyryl Ratajski, o dziwo na placu Andersa, gdzie indziej zdjęty z konia doktor Marcinkowski, no i malutka figura Cegielskiego, przytłoczona przez wielkie bryły współczesnych miejskich plomb budowlanych. „Nie proszę więc Pana, Panie Prezydencie, o kolejny pomnik, tylko o ławeczkę przy istniejącym już, całkiem przyzwoicie się prezentującym pomniku Powstańców Wielkopolskich. Ławeczka będzie całkowicie związana z powstaniem: uczcić ma kilkudziesięciu powstańców, i to tych, których nikt jeszcze nie uczcił.
Proszę sobie wyobrazić, iż nawet w Poznaniu mało kto wie, że w Powstaniu Wielkopolskim walczyli także cudzoziemcy: Francuzi, Włosi, Belgowie, Holendrzy, Rosjanie, Serbowie, a nawet Chińczyk, to o spotkaniu z nim marzył młody powstaniec w opowiadaniu Pawła Dzianisza pt. Śmierć przyszła po sąsiedzku. Czen De-Fu służył w carskiej armii, był ordynansem kapitana Kazimierza Skorotkiewicza. Gdy ten w czasie wojny rosyjsko-japońskiej w 1905 roku został wzięty do niewoli, odesłał Chińczyka do swojej siostry w Warszawie, aby się nim zaopiekowała. Czen nauczył się stolarstwa i pracował w fabryce mebli Chojnackiego. Po jakimś czasie Chojnacki odesłał go do rodziny w Wielkopolsce, do Barcina. Tam Chińczyk spolszczył się do tego stopnia, że zaczął działać w „Sokole”, a potem zdecydował się przejść na katolicyzm. Już jako Józef Zdzisław Czen De-Fu zgłosił się do powstania na początku stycznia 1919 roku. Odbywszy szkolenie u „Sokołów”, został naczelnikiem powstańczej drużyny skautowej. Po odzyskaniu niepodległości starał się o polskie obywatelstwo. W nagrodę za walkę o niepodległość, na przyznanie obywatelstwa Rzeczpospolita kazała mu czekać do 1933 roku.
Po I wojnie na terenie Wielkopolski pozostało wiele obozów jenieckich, które po wybuchu rewolucji w Niemczech jesienią 1918 roku zostały opuszczone przez niemieckich strażników. Gdy rozpoczęło się Powstanie Wielkopolskie, wielu jeńców zasiliło powstańcze szeregi.
Jednym z nich był Sam Sandi. Czarnoskóry żołnierz Sam Sandi, który po uwolnieniu z obozu jenieckiego, zamiast wracać do domu, wolał przyłączyć się do powstania, a po powstaniu został w Wielkopolsce, ożenił się z Polką i doczekał licznej rodziny. W internecie, Panie Prezydencie, trafiłam na wpis pod nickiem – anka 7006: Czarnoskóry powstaniec Sam Sandi był pierwszym mężem mojej babci Łucji Woźniak. Żyje 9 jego wnuków. Niestety wszelkie informacje na jego temat umarły wraz z moją babcią i ciotką (jego córką), a jestem nimi bardzo zainteresowana. Jeżeli jest ktoś, kto mógłby mi pomóc, byłabym bardzo wdzięczna.
Panie Prezydencie! Postawmy tę ławeczkę, uczcijmy Józefa Zdzisława Czen De-Fu i Sama Sandi. Czekali wiele lat na okazanie im szacunku, czekali Oni, czekały ich rodziny, a teraz czeka dziewięcioro wnuków czarnoskórego wielkopolskiego powstańca”.
Na koniec Babcia Poznanianka dodała: „Marek Edelman kiedyś powiedział: Nienawiść jest łatwa, miłość wymaga wysiłku; w tym przypadku, Panie Prezydencie, wysiłek jest niewielki”.
_______________________________________________
Audiobook „Historyjki Babci Poznanianki”
Teksty: Małgorzata Jańczak
Czyta: Aleksandra Wyganowska
Nagranie: Leszek Stryła
Rysunek Babci Poznanianki: Małgorzata Derwich
Projekt i skład: Alina Merha
Korekta: Dorota Bauta
Redaktor wydania: Danuta Bartosz
Wydawca: Emaus – Katolickie Radio Poznań
Druk: PROFES, ul. Mała 7, 61-482 Poznań
Tel+48 61 622 78 03-04, e-mail:marketing@profesjonalnydruk.pl
Audiobook współfinansowany przez Miasto Poznań