Nie żyje Andrzej Bartyński

Poeta uderza w bęben słów, aby go mogli wszyscy usłyszeć,

wszyscy, którzy idą przez świat w rytmie orkiestry życia, naszego życia.

Andrzej Bartyński

By sztuka tanich dobrych uczynków była na miarę naszych czasów.

Andrzej Bartyński

Wczoraj, w sobotę 16 czerwca 2018 r., po długotrwałej chorobie zmarł

ANDRZEJ BARTYŃSKI

WIELKI PIEWCA POETYCKIEGO SŁOWA

Poeta, przez 25 lat Prezes Dolnośląskiego Oddziału Związku Literatów Polskich, a potem Honorowy Prezes Oddziału. Honorowy Obywatel Polanicy Zdrój.

Jego ukochanej żonie, Krzysi Bartyńskiej, rodzinie zmarłego oraz członkom DO ZLP i obecnemu prezesowi Zarządu DO ZLP – Kazimierzowi Burnatowi
serdeczne wyrazy współczucia.

Cześć Jego Pamięci!

Andrzej Bartyński urodził się we Lwowie 25 maja 1934 r. Polski poeta, członek Związku Literatów Polskich (1961). Przez 26 lat pełnił funkcję  prezesa Zarządu Dolnośląskiego Oddziału ZLP. Założyciel i prezes Klubu Inteligencji Niewidomej RP (1990), zdobywca trzech stopni Silwy (samokontroli umysłu), radiesteta i bioenergoterapeuta.

W latach 1986-90 pełnił funkcję przewodniczącego Rady Kultury przy Zarządzie Głównym Polskiego Związku Niewidomych.

Artysta estradowy, pieśniarz z uprawnieniami Ministerstwa Kultury i Sztuki, koncertował w kraju i za granicą.

Był zaprzysiężonym, małoletnim żołnierzem Armii Krajowej, o pseudonimie Orlik, osadzony w hitlerowskim więzieniu we Lwowie. W roku 1943 stracił całkowicie wzrok w czasie przesłuchania przez gestapo.

W 1946 roku wyjechał ze Lwowa do Wrocławia. Ukończył Wydział filologii polskiej na Uniwersytecie Wrocławskim.

W 1956 roku założył z kolegami  Wrocławską Grupę Artystyczną  „Dlaczego nie” skupiającą młodych poetów, prozaików, aktorów i artystów plastyków, a w 1970 r.  wraz z poetą H. Gałą utworzył teatr słowa i pieśni „Poeci na estradzie”.

Był członkiem: Stowarzyszenia Polskich Artystów Muzyków, Klubu Inteligencji Niewidomej RP, Polskigo Związku Niewidomych, Związku Inwalidów Wojennych (stopień oficerski i patent Weterana Walk o Niepodległość i Wolność Ojczyzny), Związku Ociemniałych Żołnierzy.

Działacz kultury, społecznik, działacz na rzecz równouprawnienia osób niepełnosprawnych.

O sobie mówił:

Urodziłem się poetą i piszę to, co myślę, i robię to, co myślę, a to nie wszystkich zjednywa i przyjaciół jakby trochę mniej. Jako prezes ZLP mam takie credo: koleżeństwo, lojalność, przyjaźń. Moje środowisko traktuję nie tylko jako elitę społeczną, ale uczulam ich na wzajemną pomoc, odrzucenie zawiści. Człowiek, by się dobrze czuł, musi istnieć w grupie wsparcia. To ułatwia życie.

 

Twórczość

Jako poeta debiutował w 1956 roku wierszem „Rapsod o Jesieninie”, opublikowanym we  wrocławskim czasopiśmie „Życie Uniwersytetu”.

Dorobkiem literackim Andrzeja Bartyńskiego są następujące książki poetyckie:

  • Dalekopisy (1957) – Wydawnictwo Związku Literatów Polskich Oddział Wrocław
  • Zielone wzgórza (1960)
  • Komu rośnie las? (1965)
  • Ku chwale słońca (1974)
  • Gdzie Rzym, gdzie Krym, gdzie bar Cin-Cin (1977)
  • Wojna. Wyspa. Skarabeusz (1982) – Wydawnictwo Zakład Narodowy im. Ossolińskich we Wrocławiu
  • Wróć, bo czereśnie (1997)
  • Te są ojczyzny moje (1999)
  • Taki świat – trylogia poetycka (2001)
  • tom I „Poranek”  – Oficyna Wydawnicza SUDETY we Wrocławiu
  • II tom „Południe  – Oficyna Wydawnicza SUDETY we Wrocławiu
  • III tom „Oderwanie” – Oficyna Wydawnicza SUDETY we Wrocławiu
  • „Piętnaście dni w Dusznikach a nasz dom w Polanicy” /2008/ – Wydawnictwo Jakopol Wrocław
  • „Poezje wybrane”/2009/ – Ludowa Spółdzielnia Wydawnicza Warszawa, cykl Biblioteka Poetów

Odznaczenia

Był wielokrotnym laureatem krajowych festiwali poetyckich „Kłodzka Wiosna Poetycka”.

W 1974 r. otrzymał stypendium rządu włoskiego, a w 1979 r. stypendium Ministerstwa Kultury i Sztuki na pobyt w ZSRR.

W 1984 r. otrzymał nagrodę Miasta Wrocławia za osiągnięcia literackie.

W roku 2001 – był nominowany do międzynarodowej nagrody literackiej Filantrop

oraz  otrzymał Nagrodę Październikową Wrocławia – Dla Najlepszych, nadaną przez Robotnicze Stowarzyszenie Twórców Kultury.

W 2007 roku został laureatem Nagrody Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego w dziedzinie literatury.

W  roku  2009 otrzymał nagrodę literacką im. Ks. Jana Twardowskiego za najciekawszy tom poezji  /Piętnaście dni w Dusznikach a nasz dom w Polanicy/.

Człowiek Roku 2009 Polskiego Związku Niewidomych.

Za szczególne osiągnięcia w dziedzinie kultury został w listopadzie 2009 roku uhonorowany Nagrodą Marszałka Województwa Dolnośląskiego.

Honorowy obywatel miasta Polanica Zdrój, od 2003 roku pomysłodawca, twórca i współorganizator  corocznych międzynarodowych festiwali poezji odbywających się w Polanicy Zdroju „Poeci bez granic”.

Po jego rezygnacji z funkcji Prezesa Zarządu członkowie Dolnośląskiego Oddziału ZLP  przyznali mu tytuł Honorowego Prezesa DO ZLP.

Opracowała: Danuta Bartosz

Andrzej Bartyński – wiersze

 

 

 Anioł i Róża

Szukałem Cię w czerwonej róży

ale Ciebie tam nie było

szukałem Cię w zielonej trawie

ale tam tylko polny konik

szukałem Cię w teatrze w literaturze

w śpiewie i fortepianie

A Ty przyszłaś jak anioł codzienności

Ja otworzyłem Tobie drzwi

i teraz jesteś moim każdym dniem

Czerwoną różą w dłoni serca

Pocałunek oczu

Idzie poeta przez czasy

a ona — żona — z różą

patrzcie już wieczór — gwiazdy

oczy swe srebrne mrużą

Stanęli

przytulił poeta żonę

Westchnęli

jakie te gwiazdy słone

Pod balkonem

Ja z Tobą chleb jabłko gruszkę

Ja z Tobą świat słońce burze

Ja z Tobą ulice place lotniska

Ja z Tobą stół dom czerwoną piżamę

Czerwone usta pelargonii na balkonie

ryczą na całe gardło o miłości

a ludzie zatykają uszy z przerażenia

Ja z Tobą czosnek cebulę na klawiaturze fortepianu

Zatańczmy pod błękitnym niebem przy muzyce sfer

Ja z Tobą do końca słońca oceanu aż wyparuje woda

Ja z Tobą do kropli kropki

kropli kropki kropli kropki

Kropka

Ja z Tobą w chlebie w niebie w słońcu i fortepianie

a pod balkonem zatykają uszy

Aqua Marzenna

Nad senniejącą wodą Milczących Ust

pod tytoniową łodygą letargu

zapamiętałem rozmarzeń naszych plusk

zieleniejący na bombajce czasu

A na piętnastu rubinach

wirują kółka w moim zegarku

powstaje godzina – dąb ją usłyszał

nadstawia ucha bajkom

Na perskim rynku pachną dziewczęta

i w koszach zerwane cytryny

jak tłum motyli płyną derwisze

w brodatych turbanach nargilli

Delirium tremens to białe myszy

nad rzeką z rumem jamajka

w piasku się bawi z dziećmi bazyliszek

i wulkan dymi jak fajka

U smukłej kobiety koloru kawy

wybrzeżem nocy kochanek się zjawił

przez biodra przejdzie tygrys płomieni

zjadaczów brzoskwiń w burze zmieni

A z Monte Carlo śpiewa Murzyn

że słońce jest jak wielki bursztyn

że kocha swoją czarną muzę

o hej ja hej jak Murzyn

W zatoce pereł mruczą fale

palacze opium dziwnie śnią

skradziony księżyc na tapczanie

w cyrku się śmieje Din i Don

W cygańskim mieście wśród namiotów

wyrosłem na apasza gwiazd

całując morelowe oczy kocic

ogniste oczy moich snów

splatałem im w lubieżne sploty

włosy ze stu moich wróżb

W cygańskim mieście wśród namiotów

Liszt kampanelle swoje grał

i Aleksander stał Gierymski

w pomarańczarki towarzystwie

Kto wśród magnolii posąg wymyślił

na cześć rozpasanej bachantki

kto się miłością spił w nieprzytomność

poeta znad pustej szklanki

Wtem się rozpłakał na pachnąco

czerwony goździk z krwią gorącą

tuż za „Altaną” Aleksandra

O gwiazdo cygańska

Cyganko z Szopenowskiego walca

złota dziewczyno skąpana w astrach

córo Gounoda

oblubienico Petrarki i Fausta

Na obłąkany turecki bez

na rozedrgane żółte tulipany

swą krew bym zgarnął diabłu w gardło

za muzykalność

najdoskonalsze mi zwierciadło

Za ludzką rzecz

1951 r.

 

Rapsod o Jesieninie

I

Niebo jest złote jak plaża

a nocą księżyc jak róża

Nie dla mnie przyświeca gwiazda

gdy mi się droga zachmurza

Płonie słońce nad światem

ludzie się w słońcu złocą

Do siedmiu czarnych bajader

odejdę ja białą nocą

Może mnie wspomni blondynka Joanna

zielonooka jak morska zieleń

a może wiatr mnie rozczuli jak szampan

gdy się spotkamy – ja i Jesienin

II

W przedpotopowej bryczce my obaj

bo księżyc się nie liczy

zaczęliśmy cwałować do cygańskiego miasta

Powiedziałeś mi wtedy o czymś dziwnym

o różach płonących na marne

o gorejącym Krzyżu Południa

co zabłąkanym objaśnia drogę

I powiedziałeś mi o zmierzchach

spokojnie smutnych przemytnikach

Tylko nie wiem od czego miałeś krew na mankiecie

i taką twarz z alabastru poeto w randze jesieni

III

Perło poezji wetknięta w morze

gdzie jesteś

Deszczu jesienny tragarzu łez najsmutniejszy

bądź gotów – gdzie jesteś

Z portu nadziei odpłynie nasz jacht

pod wiatr pod wiatr

W zgaszonym krzyku mew

ten step pod nami jest niepewny

ta toń pod nami to głębina

Fale na rozstawionych nogach biegną

a nam się czerwień róży śniła

pod wiatr pod wiatr

IV

Marmurowy obelisk nie ocali mnie

purpurowy twój dotyk – oman

idę manowcem – płakać się chce

O poły surduta wiatr się zazębia

niebo jest chmurne i ziemia pochmurna

idę za tobą jak Dante

idę za tobą

idę

już spopielała perła

V

Dzwoni księżyc tak cienko

jak dzwonek w maleńkiej operze

Kto mi zanuci „Wróć do Sorrento”

komu na tym zależy

Astry kwitną jesienne

Cyprian by je malował

blade i takie srebrne

jak ta łza księżycowa

Ach rośnie drzewo smutne

brzoza czarno-biała

Głowę swą jak trumnę

do jej pnia przykładam

A ty się nie wzruszaj tak łatwo Joanno

bo trzeba zapomnieć i wobec pamiątek

Jeśli nam serca z żalu się rozpadną

cicho odejdźmy i to jest początek

VI

Słyszycie jaki ze mnie trubadur

jak się tam do kochanki umizgam

jak samobójczą umiem tyradą

zagasać w pieśni i rozbłyskać

Myślicie że szukam a ja znalazłem

wołacie żem upadł a ja nie zgasnę

Pod cięciem nocy jak od miecza

stacza się słońce – gwiazda grzywiasta

Podnoszę pięści i zaprzeczam

bo z każdej nocy świat wyrasta

1956 r.

 db