Wydaliśmy audiobook Wojciecha Bąka „Moja wina” Zapraszamy na promocję.
Kilka dni wstecz ukazał się audiobook „Moja wina”, wydany przez Fundację Literacką Jak podanie ręki. W nagranej książce zawarte są poetyckie rozważania „Drogi Krzyżowej” Wojciecha Bąka – poety, który jest przykładem osoby całym swoim życiem walczącej o ochronę wolności, praw człowieka oraz swobód obywatelskich. Za swoją postawę wielokrotnie trafiał do więzienia i zakładu psychiatrycznego.
Do książki dołączona jest płytka ze słuchowiskiem z udziałem Michała Grudzińskiego – aktora Teatru Nowego w Poznaniu.
„Moja wina” Wojciecha Bąka – fragmenty nagrania.
WSTĘP
Oddajemy dziś w Państwa ręce słuchowisko „Moja wina” zrealizowane w radiu Emaus na podstawie tekstu Wojciecha Bąka. Poeta urodził się w Ostrowie Wlkp., tam też ukończył Królewskie Męskie Gimnazjum Klasyczne. Studiował filologię polską i filozofię na uniwersytecie w Poznaniu.
Do wybuchu II wojny światowej był nauczycielem języka polskiego w Gimnazjum im. I. J. Paderewskiego i Marii Magdaleny. Debiutował w 1928 roku na łamach popularnego w Poznaniu pisma Tęcza. W 1935 roku za tomik Brzemię niebieskie otrzymał nagrodę „Wiadomości Literackich”. W trzy lata później odznaczono Wojciecha Bąka Srebrnym Wawrzynem Polskiej Akademii Literatury. Wojnę spędził w Warszawie. Po upadku powstania został wywieziony do Rzeszy.
Po wojnie Bąk wrócił do Poznania, w dniu, kiedy na uniwersytecie urządzono akademię żałobną ku jego czci, gdy pojawił się na uroczystości, wywołał dużą konsternację zebranych.
Bąk został kierownikiem literackim Teatru Polskiego, rozpoczęły się Czwartki Literackie, powstało iwaszkiewiczowskie „Życie Literackie”, z którym Bąk współpracował, i którego wkrótce został naczelnym redaktorem.
Reaktywowano również Związek Literatów Polskich – pan Wojciech pełnił funkcję prezesa poznańskiego oddziału. Wszystko się zmieniło w 1949 roku po Zjeździe Szczecińskim. Z Teatru Polskiego wyrzucono wielkiego reżysera Wilama Horzycę, po jednym sezonie usunięto również Irenę i Tadeusza Byrskich. Natomiast Wojciech Bąk został skazany na zapomnienie, prześladowano go, zamykano w więzieniu i w zakładzie dla psychicznie chorych. Jego twórczość w dużej mierze została rozproszona. Niepublikowane teksty Wojciecha Bąka przechował przyjaciel poety ksiądz Leon Fink, następnie lekarz Jerzy Ciesielski, a potem Józef Ratajczak i Małgorzata Jańczak.
We wrześniu 1960 roku Bąk pisał w jednym z listów:
„Siedzę cały czas w domu. Przyzwyczaiłem się tak do samotności, że mi ona nie ciąży. W ogóle unikam rozmów, idę tylko na obiad i równie szybko wracam do domu. Skoro mi uniemożliwiono życie normalne, trzeba uznać za normę życie więźnia, jakim żyję. Bo przecież ja takim życiem żyję, o tyle lepszym, że nie w celi”.
Bąk zmarł 29 kwietnia 1961 roku w aurze skandalu, osądzony, odtrącony i osamotniony. „Moja Wina” to adaptacja Małgorzaty Jańczak jednego z mniej znanych tekstów Wojciecha Bąka „Droga Krzyżowa”.
Tekst opublikowany w 1956 roku przez wydawnictwo Pallottinum w tomie „Modlitewnik”
zgodne jest z maszynopisem przechowanym przez ks.Leona Finke.
Kreacja, jaką w słuchowisku stworzył Michał Grudziński, jest niepowtarzalna. Odbiorca do końca nie będzie miał pewności, kto przechodzi tę Drogę Krzyżową:
Wojciech Bąk, Michał Grudziński, autorzy słuchowiska, a może my wszyscy?
ks. Maciej Kubiak
_______________________________________________
Monodram „Moja wina” zrealizowany na podstawie książki Wojciecha Bąka pt. „Droga Krzyżowa”:
Adaptacja tekstu i reżyseria – Małgorzata Jańczak
Czyta – Michał Grudziński
Realizacja – Marcin Książkiewicz
Redaktor wydania – Danuta Bartosz
Projekt i skład – Olga Kruczek
PROFES Drukarnia i Studio Graficzne
ul. Mała 7,
61-482 Poznań
tel. +48 61 6227803, 04
www.profesjonalnydruk.pl
Opracowanie: Danuta Bartosz
Wojciech Bąk
Droga Krzyżowa (wybrane fragmenty)
I.
To czas wiecznością zastygł. I trwa wieczny sąd,
I o śmierć Twą wołają wysocy sędziowie –
I Ty z berłem trzcinowym – i twarz broczy krwią –
I głos grozy się wdziera w wieki: „Oto Człowiek!
I coraz krzyk głośniejszy: „Złam bolesny kształt!
Ukrzyżuj, by zamilkło śmiercią ciała Słowo!
I wyroku na Boga napastliwy gwałt –
I Ty milczący, krwawy – z koroną cierniową.
I tłum krzyczący: „Niechaj na nas spadnie krew!
I żołnierze, i cieśle, i krzyż, który czeka –
I śmiech – i coraz mściwiej tłumu głośny gniew –
I coraz jaśniej twarz Twa skamieniała w męce,
Przeświecająca Bogiem poprzez kształt człowieka –
I obmywane wodą Piłatowe ręce!
II.
To ja byłem Twym sędzią! To ja w tłumie stałem
I wołałem: „Ukrzyżuj! To ja krzyż Twój zbiłem –
I śmiałem się nad Twoim pokrwawionym ciałem,
I rany Twe źrenicom moim były miłe!
To ja na krew patrzałem, gdy broczyła skronie,
I krzyczałem: „Niech krew ta na mnie w wieczność spada” –
I ja myłem przed tłumem nieprawości dłonie
I czekałem, aż zaczniesz lękać się i biadać…
A Tyś wziął krzyż w milczeniu tak głośnym, że wieki
Zadrżały przed tym głosem milczenia – i ono
Już nie zamilknie nigdy w okresach dalekich.
I ja co dzień Cię sądzę – zbijam krzyż – i biczem
Smagam Twe krwawe ciało – i o śmierć Twą krzyczę –
I znów Twe ciało broczy – i Twe skronie płoną!
III.
Ciężki jest krzyż Twój. Wyszukałem w lesie
Najgrubszy pień, by gorzkie było Twoje brzemię –
Chciałeś mnie zbawić – oto krzyż zbawienia niesiesz!
Chciałeś mnie podnieść – padaj pod krzyżem na ziemię!
Chciałeś miłować mnie – poznaj nienawiść!
Chciałeś ożywić mnie – z mych rąk umieraj!
I ramię Twe pod krzyżem sinieje i krwawi
I drzewo jak płomienie w Twe ciało się wżera!
Chciałeś, bym Twoim śladem – miłujący – kroczył –
I niósł krzyż – a ja Tobie krzyż nad krzyże zbiłem –
I śledzę Twoje kroki, i badam Twą siłę…
Idę z tłumem po Twoich udręczonych śladach.
Patrzę w oblicze Twoje – czytam Twoje oczy –
Gdy pod krzyżem na bruku zakrwawiony padasz!
IV.
Mario, Ty nie płacz nad Nim, ale jęcz nade mną!
On coraz wyżej świecił – jam wciąż więcej gasnął –
Tak pokochałem zbrodni moich duszną ciemność,
Że Jego zniszczyć chciałem, by zagasła jasność!
Krew nienawiści żółcią płynie w moich żyłach,
On chciał ją na miłości zmienić słodkie wino –
Lecz ponad miłość była mi nienawiść miła
I pragnąłem, by zamilkł prorok jej i zginął…
Cieszyłem się, że nigdy głos się już nie zbudzi,
By wołać do miłości mściwych, gniewnych ludzi
I niepokoić jak muzyką ich nadziemną –
I widząc Jego smutną krew i kruche ciało,
Pragnąłem, by najprędzej na krzyżu skonało –
Mario, Ty nie płacz nad Nim, ale jęcz nade mną!
db