Oswajanie pustki w liryce Danuty Bartosz

[RECENZJA]
by Marcin Szyndrowski
Z Danutą Bartosz połączył mnie przypadek – a może coś więcej. Może ten szczególny rodzaj losowego splotu zdarzeń, w którym intuicja wyczuwa nieprzypadkowość. Nicią porozumienia, która zaczęła się od pierwszego wymienionego słowa, pierwszego gestu dobrej woli, i która później przekształciła się w chęć rozmowy – nie tylko o literaturze. Bo Danuta Bartosz to nie tylko poetka – to również człowiek, który doświadczył bólu, samotności i – co najtrudniejsze – pustki po odejściu najbliższej osoby.
Tomik „Tylko smutek jest wierny”, który dostałem z rąk Pawła Władysława Płócienniczaka – zwanego przez autorkę z czułością „synkiem” – długo czekał na swoją kolej. Jakby wymagał odpowiedniego nastroju, cichego wieczoru i serca gotowego zmierzyć się z tym, co niełatwe. I rzeczywiście – nie jest to lektura prosta. To tom, który boli. Tom, który – jak pisze sama Danuta Bartosz – wolałaby aby nigdy nie powstał. Bo jego powstanie jest równoznaczne z utratą. To hołd. Intymna elegia. I wewnętrzna walka.
Tomik został podzielony na trzy części – „Zmaganie z lwem”, „Wyrwane lotki ptaka” oraz „Pójść w nieznane” – i każda z nich niesie inny ton żałoby. W pierwszej, jak w tytule, dominuje walka: z losem, z niezgodą na stratę, z rozpaczą, która gryzie od środka jak dzikie zwierzę. Śmierć nie jest tu jeszcze oswojona. Nie ma w niej czułości – jest bunt, niemoc i bezsilność, ujęte w krótkie, ale niezwykle intensywne formy poetyckie.
Bartosz pisze szczerze, niemal bezbronnie – i właśnie ta bezbronność uderza najmocniej. To nie są wiersze, które chcą imponować konstrukcją, formalnymi zabiegami czy konceptem. To słowa wyjęte prosto z trzewi – ostre jak szkło, ale też piękne w swojej prostocie i emocjonalnej prawdzie.
Druga część – „Wyrwane lotki ptaka” – to metafora delikatności, z którą człowiek po stracie próbuje nadal istnieć. Bez ukochanej osoby, z pustką w miejscu serca, które kiedyś biło w rytmie wspólnego życia. Tutaj pojawia się więcej refleksji, więcej obrazów milczenia, ciszy domu, który już nie brzmi śmiechem. To poezja przejmująca w swojej codzienności – filiżanka herbaty przy pustym stole, wspomnienie dotyku, który już nie wróci. Ale też próba. Próba aby nie zwariować, aby nie utonąć.
Ostatnia część, „Pójść w nieznane”, wydaje się najdojrzalsza emocjonalnie – choć nadal nie ma tu zgody na odejście, pojawia się cień akceptacji. Pojawia się zrozumienie, że życie musi toczyć się dalej. Że trzeba się nauczyć iść przez świat z cieniem drugiej osoby obok, nie szukać jej wszędzie, ale też – nie zapominać. To właśnie ta część uczy, że można żałobę zamienić w pamięć, a pamięć – w czułość.
Całość tomiku zakotwiczona jest w nowoczesnym liryzmie. Krótkie formy – czasem niemal aforystyczne – wybrzmiewają echem długo po przeczytaniu. Danuta Bartosz nie pisze „pod publiczkę”. Nie próbuje pocieszać banałem. Jej słowa trafiają w samo sedno ludzkiego bólu, ale też pokazują, że nawet w najciemniejszym momencie można znaleźć światło. Ciche, blade – ale własne.
Tylko smutek jest wierny to pozycja wymagająca. Wymaga zatrzymania się. Wymaga ciszy. Wymaga odwagi, by zajrzeć w swoje własne lęki przed stratą. Ale jeśli ktoś tej odwagi się podejmie – zostanie nagrodzony. Bo to poezja, która nie tylko boli, ale też leczy.
To świadectwo miłości silniejszej niż śmierć. I próba pogodzenia się z tym, że pewne osoby odchodzą – ale nigdy tak naprawdę nie znikają.
✅️ Danuta Bartosz, „Tylko smutek jest wierny”, ISBN: 978-83-67860-19-2 Wydawnictwo Fundacja literacka „Jak podanie ręki” (2024)
Fot. Paweł Władysław Płócienniczak

Fot. Danuty Bartosz: Stefania Pruszyńska