RECENZJE:
Ostatnio Ares Chadzinikolau obdarował nas niezwykłą płytą: Dada, haiku& jazz #Staffa61. Już sam tytuł każe nam zastanowić się co też to może być…
Ares Chadzinikolau – Dada, Haiku i Jazz – Staffa 61 Records
Dionizy Piątkowski
Malarz, poeta, kompozytor i pianista Ares Chadzinikolau po licznych i różnorodnych projektach artystycznych oraz ciekawych nagraniach (od jazzu po reggae i trzecionurtową elektronikę) od kilku sezonów kreuje własną sztukę zapraszając na artystyczne spotkania do swego ogrodu. Rodzą się tutaj ciekawe inicjatywy i sesje, których inicjatorem, kreatorem i wykonawcą jest Ares Chadzinikolau. Teraz zebrał zestaw takich ciekawych i ultranowoczesnych pomysłów na płycie „Dada, Haiku i Jazz”, która już samym tytułem wyznacza kierunki w jakich podąża kreatywny, awangardowy artysta. Trzy idiomy (dada, haiku, jazz) staja się strukturą, która wyznacza lub otwiera brzmienia i sytuacje wymykające się tradycyjnej, muzycznej konwencji. By zrozumieć ideę albumu „Dada, Haiku i Jazz” warto zapoznać się z artystyczno-filozoficznymi koncepcjami wybranych przez Aresa Chadzinikolau.
Surrealizm często określany jako dadaizm jest kierunkiem w muzyce leżącym na pograniczu awangardy muzyki współczesnej, jazzu i rocka. Charakteryzuje się całkowitą swobodą oraz często przypadkowością, tak w doborze środków jak i treści. Cechuje go brak jakiegokolwiek skrępowania. Stylistyka ta nawiązuje do awangardowego ruchu literacko-artystycznego, który zrodził się w latach 1916-1923 i rozwijał głównie w Niemczech, Szwajcarii, Francji oraz USA. We Francji nazywany był „epoką snów” i lansował przede wszystkim zerwanie z tradycją, co wyrażało się pełną dowolnością przekazu, a tym samym oparciem sztuki o chaos i absurd, a więc o przypadkowe zestawienie różnorodnych elementów. Dadaiści wygłaszali manifesty, prezentowali swoje obrazy, by własne koncepcje określać „antysztuką”. W dadaizmie chodziło zatem o zaszokowanie publiczności swoimi dziełami i często nonsensownymi pomysłami.
Haiku to poezja japońska, której początki datuje się na pierwszą połowę XVII wieku. Nie pojawiają się w niej elementy rymowane a wiersz haiku jest bardzo krótki, ale jednocześnie niesie za sobą duży ładunek znaczeniowy, który składania odbiorcę do własnej interpretacji. Wiersze haiku podejmują różną tematykę, często utwory odnoszą się do elementów przyrody, natury, uczuciowości i wewnętrznych przeżyć autora. Haiku nie zawsze są utworami bardzo poważnymi, o refleksyjnym wydźwięku, często są improwizowanym żartem.
By to wszystko zgrabnie połączyć Ares Chadzinikolau wykorzystuje elementy i faktury muzyki improwizowanej. To właśnie jazz stanowi najzgrabniejsze połączenie muzyki i charakteryzuje się synkopowanym rytmem oraz dużą swobodą aranżacyjną i interpretacyjną oraz tendencją do improwizacji. Czym jest zatem projekt „Dada, Haiku i Jazz” ? Jest ciekawym, awangardowym połączeniem wielu elementów określonego artystycznego happeningu zgrabnie kierowanego pomysłami wrażliwego kompozytora, poety i twórcy. „Dada bo nam wypada” – śpiewają w przebojowej frazie artyści na nowej płycie Aresa Chadzinikolau i to jest z pewnością najwłaściwsza deklaracje dla prezentowanej muzyki.
Niezwykle trafnie pisze o zjawisku awangardy Krzysztof Meyer: „mówiąc lub pisząc o uderzających zmianach, używano terminu nowatorstwo. Nikomu nie przyszłoby więc do głowy określanie Wielkiej fugi czy Tristana i Izoldy mianem dzieł awangardowych. Nowość, jaką stanowiły one dla pierwszych słuchaczy, szła w nich w parze z wieloma elementami tradycyjnymi – nie byłoby przecież Wielkiej fugi bez polifonii epoki baroku, a Tristana bez oper Glucka i Webera czy poematów symfonicznych Liszta. Tymczasem awangarda zadeklarowała się jako świadoma i zamierzona negacja wszystkiego, co wcześniej stanowiło istotę sztuki. Odrzucała tradycyjną estetykę i przyjęte środki, na dodatek celowo prowokowała odbiorców. Burzenie zastanego świata sztuki było jednym z jej głównych celów, a niechętne reakcje słuchaczy tłumaczyła tym, że zrozumieją ją dopiero przyszłe pokolenia”.
Ale może wystarczy tego teoretycznego wstępu (chociaż potrzebnego), bo chciałbym pochylić się nad wydawnictwem muzycznym, które ostatnio podesłał mi Ares Chadzinikolu, poeta, pianista, kompozytor, tłumacz, działacz Związku Literatów Polskich, zasłużony dla kultury polskiej, lider i wokalista Ares & The Tribe, Ares Chadzinikolau Trio i Jah Ares Quartet. Wieloletni wykładowca Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu, posiadacz stopienia doktora w dziedzinie nauk humanistycznych – syn pochodzącego z Grecji poety, pisarza i historyka literatury, Nikosa Chadzinikolau. Jednym słowem artysta pełną gębą. I nie jest to teza przesadzona, gdyż Ares należy do tych ludzi kultury, dla których słowo KOMPROMIS w sztuce nie istnieje. Poznański artysta dał się wielokrotnie poznać jako twórca wyjątkowy, odmienny, osobny. Czy to w literaturze, czy muzyce, dla niego najważniejsze zawsze były emocje. To one stawały się dla niego wyznacznikiem tego, co w literaturze czy muzyce jest najważniejsze, co przyciąga lub odpycha, co daje poczucie zadumy i refleksji, a co nie pozwala ani na moment zapomnieć, co się przed chwilą stało, kiedy czytamy wiersze poety, czy słuchamy jego kompozycji.
Ares Chadzinikolau, obdarował nas niezwykłą płytą: Dada, haiku& jazz
#Staffa61. Już sam tytuł każe nam zastanowić się co też to może być…
Ares bawi się nami i bawi się sam. On wie doskonale, że fragmenty, te drobiny życia, na które składają się nasze codzienne emocje, mogą kiedyś wybuchnąć ze zdwojoną siłą. Mogą spowodować, że staniemy się lepszymi, gdyż brzydota współczesnego świata nie może być tylko i wyłącznie przyczynkiem do bycia złym dla innych ludzi, ta brzydota być może zmieni nas do tego stopnia, że zaczniemy poszukiwanie tego upragnionego Edenu piękna. Dlatego autor robi wszystko, żeby nam w tym pomóc, żeby świadomie wywołać w nas rodzaj wewnętrznego buntu, wobec tego, co nas dookoła otacza. To ten typ artystycznego ekshibicjonizmu (w dobrym słowa znaczeniu), który dzięki przemyślności artysty i zarazem jego wyrachowaniu pokazuje nam, że prawdziwa sztuka jeszcze nie umarła, że oprócz najróżniejszej współczesnej miernoty otaczająca nas dookoła, disco polo, grafomańskich wierszy o miłości do sąsiadki, którą czasem udaje się nam podpatrzeć przez niezasłonięte okno, powstaje w sztuce jeszcze coś, co daje do myślenia. Bo nawet jeśli ten muzyczno-literacki kolaż nie każdemu przypadnie do gustu (a śmiem twierdzić, że tak stanie się w wielu przypadkach), to efekt końcowy obcowania z tą propozycją kulturalną będzie piorunujący.
Ares Chadzikikolu stworzył w swojej niesamowitej, artystycznej pracowni coś na podobieństwo rodzinno-przyjacielskiego „spędu” ludzi, którzy – podobnie jak Ares – chcą szukać nieznanego, czegoś co nie każdy potrafi w sobie odnaleźć. To rodzaj swoistego, „zaklętego kręgu”, który stał się wylęgarnią pomysłów, idei i zwykłych marzeń. A zaangażował do tego przedsięwzięcia dzisiątki, jeśli nie setki podobnych jemu poszukiwaczy. Trudno by mi było wymienić tutaj w tym tekście wszystkich, bo zajęłoby zbyt wiele miejsca, a nie o to tutaj chodzi. Wspomnę tylko, że muzykę skomponował sam Ares – i jak jest napisane na okładce płyty – wsparł się tekstami: ChadziNikolu, ZybUry, MorgernSterna i ZaWadowskiego.
Po pierwszym przesłuchaniu płyta robi przygnębiające wrażenie, czujemy się dziwnie. Ale kiedy uda nam się ją odtworzyć ponowie, kiedy nie będziemy jej słuchać podczas domowych porządków nagle okaże się, że jest to niezwykle przemyślany artystyczny „produkt”. Tak, „produkt”, gdyż jego autor doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że aby w dzisiejszym, spauperyzowanym świecie poruszyć ludzkie sumienia, trzeba stworzyć coś, co nami wstrząśnie, co spowoduje, że albo to odrzucimy, albo staniemy się lepszymi odbiorcami kultury, co w czasach internetu, smarfonu i pilota telewizyjnego jest niezwykle ważne…
Kontakt z awangardowymi dziełami zawsze był dla wielu odbiorców niemałą trudnością, więc chociaż twórcy liczyli się z niechętną, a nawet wrogą reakcją publiczności, nie zamierzali z niej rezygnować i bardzo dobrze, że tak się działo. Objaśniali zatem swoje intencje, tłumaczyli nawet sensy swojej twórczości. Awangarda potrzebowała bowiem manifestów lub choćby tylko wyjaśnień, gdyż inaczej trudno by jej było uzasadnić swe miejsce w zastanym świecie sztuki. Tak też dzieje się i teraz, a Ares Chadzinikolu doskonale wpisuje się w te działania. I oby jak najdłużej…
Andrzej Dębkowski