Męski punkt widzenia

W zasadzie ich nie było. Jeśli już któraś piórem dorównała mężczyźnie, pozostawała w jego cieniu. Historia literatury albo o niej zapomniała, albo przypięła łatkę skandalistki. Jak radziły sobie kobiety w świecie lingwistycznych metafor i rymów oddalonych?

Agnieszka Warnke

Elżbieta Szemplińska-Sobolewska na obrazie Witkacego, fot. ze zbiorów Muzeum Literatury

Męski punkt widzenia

Jeśli wierzyć statystykom, w dwudziestoleciu międzywojennym co dziesiąty poeta był kobietą. Gdy przejrzeć notki biograficzne ówczesnych pisarek, każda jest żoną, siostrą, córką, przyjaciółką lub znajomą znajomego jakiegoś literata. Mężczyźni często egzystują samodzielnie (w encyklopediach, bo przecież nie w życiu). Dlatego żeby przełamać patriarchalny model grup poetyckich tamtego okresu, kobieta musiała być przynajmniej utalentowana (z góry zakładano, że jeśli nawet przyswoi sobie reguły warsztatowe, to ich nie przekroczy), dobrze wykształcona (tak naprawdę pierwsze takie pokolenie z Zuzanną Ginczanką i Anną Świrszczyńską na czele debiutowało w latach 30. XX w. i później), a do tego odważna i bezkompromisowa. Słowem – “męska” w swej twórczości. Nie zaszkodziłoby, gdyby również grzeszyła urodą – wtedy mogła liczyć na przychylne spojrzenia panów. Paru się to udało. Ale one funkcjonowały na innych zasadach.

O ile jeszcze ze Skamandrytami nietrudno powiązać kobiece nazwiska – Marię Pawlikowską-Jasnorzewską, Kazimierę Iłłakowiczównę czy muzę poetów i deklamatorkę ich twórczości, Marię Morską – o tyle w nurtach awangardowych praktycznie nie występują.

Badaczka tematu Agata Zawiszewska uważa, że dla większości kobiet wtedy piszących nieosiągalny był wysoki stopień świadomości formalnej (m.in. wiersz wolny, metafora jako podstawowy środek wyrazu), a także intelektualna dyscyplina i powściągliwość emocjonalna.

Jednak większość to nie wszystkie. Zwyczajowo przyjęło się je nazywać “jedynaczkami”. I tak Awangarda Krakowska ze swoim szczegółowym programem poetyckim miała Milę Elinównę. Co bardziej złośliwi określiliby ją pewnie bękartem Peipera, zważywszy na fakt, że tylko on ją wówczas cenił. Podobny stosunek do kobiet prezentowała warszawska grupa literacka – zaliczana do Drugiej Awangardy – Kwadryga (pewnie nieprzypadkowo redakcja czasopisma mieściła się przy ul. Chłodnej). W jej gronie znalazły się Nina Rydzewska i Elżbieta Szemplińska-Sobolewska, chociaż bardziej zasługiwałyby na miano outsiderek.

16 negatywów i jedna fotografia

Mila Elin była jedyną kobietą związaną z grupą awangardystów krakowskich. I tylko to, że była, można powiedzieć z przekonaniem, bo w jej biografii jest wiele znaków zapytania. Kiedy żyła? Musiała urodzić się ok. 1907 r., skoro Tadeusz Peiper wspominał o 16-letniej Elinównie, która zaczęła z nim korespondować wkrótce po ukazaniu się pierwszego numeru Zwrotnicy. Z niepotwierdzonych informacji wynika, że zginęła w getcie warszawskim, chociaż Żydowski Instytut Historyczny nic na ten temat nie wie. Parę szczegółów znamy z relacji Mariana Piechala, współzałożyciela grupy literackiej Meteor. Na przykład to, że mieszkała w Warszawie – najpierw na Lesznie, później przy Elektoralnej – i była córką zegarmistrza. W zbiorach poety znaleziono także jej fotografię z 1928 r. Jedyną. Na niej młoda kobieta o dziewczęcej twarzy, bystrym spojrzeniu, wydatnych ustach, ciemnych i krótko obciętych włosach podkreślających kości policzkowe.

Sztuka dwudziestolecia międzywojennego w Polsce

Sztuka międzywojnia ukierunkowana była w przyszłość. W postawach twórców młodopolskich obowiązywała… Czytaj dalej » about: Sztuka dwudziestolecia międzywojennego w Polsce

Inne zachowane dokumenty są już autorstwa Elin: projekty kostiumów teatralnych do sztuki “Szósta! Szósta!” Peipera, eseje realizujące linię programową Awangardy Krakowskiej (i schlebiające jej czołowemu przedstawicielowi), plik listów do Jalu Kurka (w których pisała o studiowaniu nauk filozoficznych i uczuciu osamotnienia w środowisku literackim) oraz wiersze – zaledwie szesnaście, głównie erotyki.

Niespełna sześć lat trwał flirt poetki z literaturą. Rozpoczął się w marcu 1927 r., a zakończył w październiku 1932 r. w Krakowie, na łamach odpowiednio Zwrotnicy i Linii. W międzyczasie Elinówna związała się z łódzkim Meteorem, który w stolicy wydał trzy numery pisma o takim samym tytule. Jednak zawsze była wierna Peiperowi, z którym nawiązała intelektualny romans. Jego owocem jest jej poezja – intymna odpowiedź kobiety na wybitnie męski światopogląd lub, jak chce Andrzej Waśkiewicz, negatyw twórczości papieża awangardy.

Z jednej strony Peiper:

ty, kartka papieru którą ja zapiszę

[“Naga”]

oraz

Wcisnę się w ciebie, czcionka w papier

[“Ja, ty”]

z drugiej strony Elin, wykorzystująca znamienną dla erotyków swojego mistrza analogię aktu erotycznego i czynności pisania:

najdroższa książka, która była we mnie,

uczyniła mnie książką, której nikt nie pisze.

[“Książka”]

Chociaż oboje poruszają się w obrębie tych samych toposów (kartka papieru, sen, woń skóry lub ciała, cień, noc), ich relacje z reguły są przeciwstawne. Jeśli u Peipera mamy działanie, u Elin – oczekiwanie, które kończy się rozczarowaniem. Gdy on odbiera głos kobiecie, ona to samo czyni mężczyźnie. Jedno patrzy, drugie ucieka albo kokietuje.

Są też zbieżności. Kiedy poeta rzuca oskarżenie: “Szwaczka snów na oczy dnia zasuwasz senne powieki cienia / na otwarte oczy dnia” (“Na rusztowaniu”), poetka przyznaje: “i jestem krótką nocą, ja, latarni krótki cień” (“Głód”). W innych utworach Elin realizuje założenia poetyki Peipera, jak rymy regularne oddalone czy pseudonimowanie rzeczywistości, np. aktu miłosnego: “niebo krwawym pocałunkiem świtu / ziemię rozchyla” (“Krzyk kogutów”). Robi to jednak, by opisać odmienne stany emocjonalne, doświadczenia kobiety. W poezji Elin dominuje więc intymność, szczerość i przede wszystkim samotność:

Wachlarz z białych kwadratów

Druk obietnic drzewnego papieru,

Ty i ja w mieszkaniu liczb

Parzystych i samotnych jak niektóre

Oczekiwania (…)

[“Kalendarz”]

Jeśli więc powtórzyć za Zwrotniczanami, że Elin była tylko uczennicą Peipera, to wypada dodać, że nad wyraz śmiałą. Jeżeli zgodzić się z Janem Brzękowskim i Julianem Przybosiem, że jej wiersze są “bezbarwne”, to trzeba pamiętać o odcieniach szarości. Mówiąc: “utworami swymi zbliżyła się do mnie, jak nikt inny, zachowując przy tym wszystkie ciekawe odrębności swej wyobraźni”, Peiper zamykał usta krytykom swojej protegowanej. Na tyle skutecznie, że Janusz Sławiński w koronnej pracy o języku poetyckim Awangardy Krakowskiej przemilczał istnienie poetki. Gdy w latach 70. przypomniano jej wiersze, Jarosław Iwaszkiewicz pytał:

A tajemnicza Elinówna, z której nic nie zostało, o której nikt nie pamięta, o której nikt nic nie mówi, czyż to nie najpiękniejsza, a w każdym razie najsmutniejsza bajka naszej poezji?

Miasto sowy z Mokotowa

Nina Rydzewska, fot. domena publiczna

Nina Rydzewska, fot. domena publiczna“Była to przystojna (…) dwudziestoparoletnia brunetka z zaznaczającymi się skłonnościami do otyłości, o nieco egzotycznej, orientalnej urodzie” – tak opisywał Ninę Rydzewską w książce “Chmurnie i durnie” Stanisław Ryszard Dobrowolski. Podobno skrycie się w niej kochał. Przyjaciele wołali za nią “sowa” – to przez duże, ciemne oczy. Koledzy po piórze zapamiętali ją jako skromną, pogodną, ale samotną kobietę. Długo pozostawała “jedynaczką Kwadrygi”, aż na horyzoncie pojawiła się Elżbieta Szemplińska-Sobolewska (o niej za chwilę).

Rydzewska przed wojną pisała wiersze (tłumaczone na niemiecki, francuski, węgierski, fiński i łotewski), po wojnie publikowała już tylko powieści o rybakach kaszubskich i górnikach (w tym celu zatrudniła się w kopalni). Tworzyła także reportaże radiowe i różne wersje swojego życiorysu. Urodziła się dwa razy: 16 lutego 1902 r. albo 1906 r. Najpewniej w Warszawie, gdzieś na Mokotowie. Najprawdopodobniej w niezamożnej rodzinie. I tutaj pojawiają się cztery scenariusze: 1) ojciec umarł, gdy miała trzy lata, a matka wyszła ponownie za mąż; 2) osierociła ją pierwsza wojna i dziewczynką zaopiekowali się państwo Rydzewscy; 3) miała oboje rodziców; 4) pochodziła z Gruzji, a rodzice zginęli podczas rewolucji październikowej. Na ten ostatni trop wskazywałoby jej drugie imię, Zaira, typ urody oraz miłość do gruzińskiego kupca – późniejszego męża – o nazwisku Asłan Bek Barasbi Baytugan (kontakty z nim przekreśliły szanse Rydzewskiej na członkostwo w PZPR). Kilkakrotnie zmieniała miejsce pobytu, na stałe osiadła w Szczecinie. Zmarła na serce 3 lutego 1958 r.

Pierwszą pracę podjęła jako korepetytorka pisania i czytania, gdy miała 10 lat – w ten sposób opłaciła szkołę i studia. Pierwsze utwory zapisywała na drukach urzędowych w biurze Kapituły Orderu Virtuti Militari. Pierwszym, a zarazem najgłośniejszym wierszem wywołała skandal. Publikacją w piśmie piłsudczykowskim “Madonny Nędzarzy” (1927 r.) naraziła się środowiskom endeckim i katolickim. W donosie do ministra sprawiedliwości Rydzewską oskarżono o bluźnierstwo, zapominając o romantycznej (Mickiewicz) i młodopolskiej (Kasprowicz) tradycji wadzenia się z Bogiem. Domagano się uwięzienia zbrodniarki, choć niektórzy skłonni byli raczej podciągnąć utwór pod paragraf grafomanii. Proces poetki nie odbył się ze względu na protest środowiska literackiego (m.in. Kadena-Bandrowskiego, Iłłakowiczówny, Gałczyńskiego), a także czytelników – wiersz wygrał plebiscyt na najlepszy utwór poetycki. Na rozgłosie najwięcej zyskała nie Rydzewska, ale Kwadryga, do grona której aspirowała.

Z warszawską grupą literacką Rydzewska współpracowała w latach 1928-30, potem odeszła w kierunku prozy. Wiersze z tamtego okresu znalazły się w jedynym tomie “Miasto”, który usytuował ją w nurcie poezji uspołecznionej. Chociaż ówcześni krytycy analizowali twórczość młodej literatki w kontekście poezji kobiecej (a nie poezji w ogóle), dostrzegali jej talent wybijający się ponad dokonania Kwadrygi. Mówiono o “świeżości” i “zdrowo pojętej emancypacji”.

Cykl “Miasto” uderza w ekspresjonistyczne i futurystyczne tony, jest przesiąknięty mrokiem, ubóstwem, destrukcją:

Nasz świat jest jak wnętrze czarnej, rozpalonej huty.

Wieczory ociężałe straszą wiatrem i deszczem…

Według Jana Marxa przypomina obrazy z “Nędzników” Wiktora Hugo, pobrzmiewa w nim baudelaire’owskie echo. Autorka atakuje wyobraźnię czytelników urbanistycznymi migawkami, które komponuje w duchu ballady. Jeśli pomimo sprzeciwu wobec skamandryckiej poetyki utwory Kwadrygantów niebezpiecznie się do niej zbliżały, Rydzewska czerpała z niej najmniej.

Profil efeba, zęby strzygi

Elżbieta Szemplińska-Sobolewska z mężem, fot. domena publiczna
Elżbieta Szemplińska-Sobolewska z mężem, fot. domena publiczna

Z drugą poetką Kwadrygi, która przełamała monopol Rydzewskiej – Elżbietą Szemplińską-Sobolewską – jest już większy kłopot. Ani nie zyskała takiego uznania – co nie dziwi, patrząc na jej twórczość – ani nie dorównywała temperamentem poprzedniczce (była milcząca, nieśmiała). Choć specyficznego poczucia humoru nie można jej odmówić – nie zgodziła się na podanie danych osobowych redaktorowi Kwadrygi, tłumacząc: “Mój zawód jest taki haniebny” (już w wieku 10 lat pisała nowelki, 14 – publikowała wiersze, później studiowała polonistykę i była dziennikarką, prozaiczką). Żona jednego z Kwadrygantów, również pisarka, Sabina Sebyłowa, wspominała:

E. Sz. – podpisująca się również Szem. – poetka i prozaiczka. Z profilem cudnego efeba i zębami strzygi. (…) robi wrażenie nieustannie zaskoczonej, nawet w stosunku do siebie. (…) Mówi natłoczonymi sensem monosylabami.

Jak widać, nie tylko przez mężczyzn została chłodno przyjęta.

Szemplińska nie odcięła się od tradycji skamandryckiej, a w jej poezji obecne są różne dźwięki. Erotyk “Ciało” to zmysłowy Leśmian, kobiece liryki są muśnięte “Pocałunkami” Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, w “Rozmowie z ojcem” słychać Słonimskiego. Gombrowicz mówił nawet o “dziecięco-kobieco-zwierzęcym” punkcie widzenia świata. Niejednolite wiersze pisane w latach 30. charakteryzuje radykalizm społeczny i rewolucyjne akcenty. Tak jak Rydzewska sięgała do futuryzmu i ekspresjonizmu:

Człowiek w olbrzymiej miasta dżungli,

wśród lian sygnałów, huku woni –

wśród betonowych sieci ulic,

sam – w dżungli – bez pazurów człowiek.

[„Prawo dżungli”]

Poetce zarzucano skrajny komunizm. Połączenie nieprzeciętnej urody z poglądami politycznymi skłoniły Witkacego do namalowania jej portretu. Nawet jeśli przed wojną wierzyła w społeczne ideały, to po ucieczce do ZSRR zmieniła zdanie. Wtedy w jej przemianę mało kto uwierzył. Utwory powstałe w Nowym Jorku, Rio de Janeiro czy na wschód od polskiej granicy są przepełnione nostalgią. Publikowała na łamach londyńskich Wiadomości i paryskiej Kultury. Niewielu też pamięta o jej wierszach poświęconych powstańczej Warszawie – Troi Północy, jak “Chorągiew” czy “Krzyż Warszawy”. Gdy poezja ją zawiodła, próbowała utrzymać się ze sprzedaży obrazów. Malowała w stylu Chagalla (jego wystawie poświęciła jeden z liryków), najczęściej twarz swojego męża Zygmunta Sobolewskiego, koty i pekińczyka.

Szemplińska, walcząc słowem o swoje przekonania, upominała się o status poetki:

To nie dla was, miękkoustne snoby,

takie słowa –

gorączkowe, twarde. (…)

To nie dla was, sprzedajni poeci,

pieszczący się głoskami (…)

To dla odważnych.

To dla uczciwych te wiersze.

Dla gniewnych i hardych.

[“Muzyka”]

Lucyna Krzemieniecka na obrazie nieznanego autora
Lucyna Krzemieniecka na obrazie nieznanego autora

Dla porządku należy wymienić jeszcze Gustawę Jarecką czy Lucynę Krzemieniecką (obie z kręgu Kwadrygi), ale ich liryczne dokonania można skwitować wersetem z utworu “Rymujący kolega” Haliny Pileckiej-Przybyszewskiej:

O koledze mówią: poeta,

o mnie – “pisząca kobieta”.

 

Autorka: Agnieszka Warnke, sierpień 2017

Źródła:

Jan Marx, “Grupa poetycka Kwadryga”, Warszawa 1983

Andrzej K. Waśkiewicz, “Szesnaście wierszy Mili Elin” [w:] tegoż, „W kręgu Zwrotnicy”, Kraków 1983

Agata Zawiszewska, “Między Młodą Polską, Skamandrem i Awangardą. Kobiety piszące wiersze w dwudziestoleciu międzywojennym”, Szczecin 2014

okładka antologii

W kwietniu 2016 roku w USA ukaże się zbiór „Scattering the Dark: An Anthology of Polish Women Poets…

Czytaj dalej » about: Polskie poetki w angielskim przekładzie