Andrzej Mularczyk – wiersze ukryte za horyzontem…
Andrzej Mularczyk (pseudonim; Andrzej Jakub Mularczyk, Jędrzej Kuzyn) urodził się w Lubinie w 1953 roku. Absolwent Wydziału Górniczego Politechniki Wrocławskiej. Pracował jako sztygar w Kopalni Węgla Brunatnego w Turku, potem w kopalniach w Zagłębiu Miedziowym. Od 1994 mieszka w Ostrzeszowie. Debiut literacki w Piśmie Politechniki Wrocławskie Sigma. Publikowany w wielu czasopismach kulturalnych i almanachach. Brał udział w konkursach poetyckich i prozatorskich i otrzymał wiele nagród. Obecnie współpracuje z tygodnikami regionalnymi: Nasze Strony Ostrzeszowie w Ostrzeszowie i Ilustrowany Tygodnik Powiatowy w Wieruszowie, gdzie regularnie zamieszcza swoje felietony i opowiadania, oraz promuje twórczość miejscowych autorów..
ANDRZEJ JAKUB MULARCZYK
KLUCZNIK
Piszą, żeby zapomnieć,
słowa układane jedno po drugim
staja się nowym tworem
opierającym się na zdarzeniach,
które właśnie się minęły
i poleciały do przodu.
A teraz wracają i twierdzą,
że już tu były.
Ale kolejka przeszła.
Drzwi zamknięte.
Można zostać u wrót pałacu i czekać.
Ale po co? Klucznik w karczmie
po drugiej stronie wsi pije do rana.
WOSK
Napisz mnie od nowa.
Tak napisz, żebym
dostał skrzydeł i uniósł się.
Tak napisz, żeby ci co na mnie patrzą
zobaczyli też to, co ukryte za horyzontem.
Oni to przecież wszystko widzą bardziej
niż goniące za tym słowa.
Jesteś nieopisywalny.
I nie chciej być jak Ikar.
Nie ograniczaj się, nie spadaj.
DESZCZ
Opisz mnie poeto.
Dlaczego pragniesz opisu?
Pozostań nieopisany.
Po co słowa? One zawsze
szukają symbolu.
I kiedy już znajdą wymiar,
mówią, że jesteś skończony.
A w tobie jest jeszcze
ten niedopowiedziany skrawek,
ten, na który właśnie pada deszcz.
SZCZELINA
Świat nie mówi się sam.
Mówią o nim nasze wiersze.
Opowiadają wciąż tę samą historię.
Tylko puenty się zmieniają.
Są zaskakujące dla wszystkich.
Dla jednych zamykają,
dla innych otwierają
szczelinę między światami.
Widzisz światło,
światło zauważa ciebie.
Jesteście samotni,
ze smakiem świata
zatrzymanym na wardze.
Wokoło śmiejące się aureole.
PRAWO MASY
Moi przyjaciele piszący wiersze,
z którymi spotykam się na placu miast,
włączyli szósty bieg,
żeby być awangardą swoich czasów.
Zawsze trzymać ręce na pulsie.
Nic nie może umknąć ich uwadze.
Żadna rocznica powstania czy dzień agresji,
albo odzyskania czegoś.
Wtedy są patriotami,
ich wiersze stają się jak wiatr
i rozwiewają sztandary.
A gdy trzeba uratować czyjeś życie
stają w szeregu.
Piszą wiersze i potem z tomikami
pod kościołem, po mszach świętych,
sprzedają.
Spróbuj nie kupić.
Wszak pomaganie czyni lepszym.
Pomagasz, możesz osądzać.
Nie pomagasz, zamilcz.
Takie prawo masy.
Ale to zazwyczaj taki słomiany zapał,
żeby na chwilę oszukać sumienie.
Może sumienie poety ukryte powinno być tam,
gdzie wzrok prostych ludzi nie sięga?
Nie łatać dziur, budować drogi.
Moje wiersze wszystkie o życiu.
Poszukują go w każdej chwili
i w każdym szczególe, gdzieś,
gdzieś pomiędzy wiatrem a liściem
szeleszczącym samym w sobie.
Albo gdy mrówka przygnieciona igliwiem
podnosi skałę i innych leczy z wielkości.
Zatem nie mogę, nie chcę, nie powinienem
napisać niczego o śmierci.
Nawet jej sobie nie wyobrażać.
Niech za mnie ten wiersz pisze ktoś inny.
Po co roztrząsać,
kiedy ciało przestało wysyłać sygnały
i nie potrzebny już adresu
podawać tej tajemniczej liczbie
zapisanej w telefonie.
POGOŃ
Kiedy wiersz próbuje dogonić światło
potyka się na gałęziach ciemności.
Kolory wpadają do wilczych oczu.
Odbija się w nich ognisko.
I nie jest ani tęczą jasności czy ciemności.
Podobnie i z duszą,
która jest ani tym ani tamtym.
Raczej tęsknotą i niczym więcej.
Zwykłą tęsknotą.
Idziemy, a celem wędrówki
jest łagodząca ręką wiatru.
Pojedyncza trzcina co horyzont
dzieli na nierówne części.
PROMOCJA
Udało się.
Ta straszna choroba przyszła i poszła.
A obok, gdzieś stojący za firanką
wyznaczany zostaje do podróży
kolejny poeta.
Trudno być poetą dzisiaj,
kiedy śmierć nie kosą a kombajnem.
Nie ma czasu na sport,
pracę w ogrodzie, odśnieżanie.
Trzeba poprawiać świat,
prostować drogi,
odkłamywać prawdy
nie starcza sił,
żeby jeszcze promować zdrowy tryb życia.
BETONIARKA
Poeta powrócił z miejsca skąd nie ma odpowiedzi.
Po co mu aż taka podróż, a potem wiedza?
Teraz może co najwyżej wyjąć z kieszeni pogniecione kartki.
Są na nich jeszcze wiersze. Kiedy zaczyna czytać
wiersze są i przy nim, ale i coś z nich pozostało po drugiej stronie.
Poeta o tym nie wie. Czuje swoją ograniczoność.
Czyta, a one wszystkie jak iskry rozpalają powietrze.
Palce próbują poskładać to w jakąś całość.
Ale całość ma to do siebie, że nie zna swojego początku,
więc i koniec to tylko jakiś znak,
nad którym można wieść dysputy, gdy tymczasem śmierć,
przychodzi do starych kobiet, i to zawsze dwa razy.
Najpierw do ich mężczyzn.
Potem do nich, czekających na cofniecie czasu.
Jest z innego wymiaru. I nieznanego do tej pory kształtu.
Wszystkich kładzie równo w szeregu,
tylko głowy w podziemiach mieszają się ze sobą jak ziarna piasku.
DB