Patryk Zakrzewski – „Zakopianina – narkotyk specyficznie polski”

Tatry opiewane przez Goszczyńskiego, odkryte przez Chałubińskiego, zbliżone przez Witkiewicza i jego urocze „Na przełęczy”, wcielone w nienaganne strofy Asnyka, dopiero jednak w epoce Młodej Polski miały uzyskać pełną, poetycką wydajność. (Boy-Żeleński)

Zakopianina – narkotyk specyficznie polski | Artykuł | Culture.pl
Zakopianina – narkotyk specyficznie polski

Patryk Zakrzewski

 Hermann Vogel, "Pasterze na Hali Królowej", 1871, fot. Wydawnictwo Naukowe PWN
Hermann Vogel, „Pasterze na Hali Królowej”, 1871, fot. Wydawnictwo Naukowe PWN

„Nazywano Zakopane »duchową stolicą Polski«. My nazwalibyśmy je inaczej: generalną wytwórnią specyficznego, zresztą czysto polskiego narkotyku, zakopianiny” – pisał Witkacy w artykule „Demonizm Zakopanego”. Jakie były skutki nadużywania tej substancji?

Utarło się mówić, że Zakopane odkrył Tytus Chałubiński. Kolumbem jednak nie był, raczej świetnym promotorem, który spopularyzował miejscowość wśród inteligencji, w głównej mierze warszawskiej. Co było przed nim? Rafał Malczewski w „Pępku świata. Wspomnieniach z Zakopanego” snuł taką idylliczną opowieść:

Podtatrze zamieszkiwał lud piękny i wolny. Nigdy go nie gnębiła pańszczyzna, nie uginał karku przed jakimś panem. Podhale było królewszczyzną, Zakopane zapadłą wioską, gdzie starosta z Nowego Targu niechętnie się pokazywał, mając młaki i puszcze do przebycia po to tylko, by kilka gąb zuchwałych zobaczyć na podgiewontowej równi. Toteż w ówczesnej królewskiej buchalterii przez dziesiątki lat brakuje wzmianki o Zakopanem.

Poza Podhalem o górach krążyły opowieści fantastyczne – o niesamowitych stworzeniach tam żyjących, o wielkich skarbach ukrytych wśród skał. Pierwszy dokładnie opisał Tatry Stanisław Staszic w pracy „O ziemorództwie Karpatów i innych gór i równin Polski”. Podczas swojej pionierskiej wyprawy w 1805 roku wszedł na wszystkie szczyty, które uznał za najwyższe. Naukowe spostrzeżenia odnośnie geologii i przyrody tatrzańskiej przeplatał reportażem podróżniczym, gdzie groza nicości łączy się z dziwnym zachwyceniem (dziwnym dlatego, że oświeceniowy racjonalizm podpowiadał mu, że takie góry są w gruncie rzeczy cywilizacji ludzkiej niepotrzebne). U Zygmunta Vogla, nadwornego malarza ostatniego króla Polski, zamówił ilustrację przedstawiającą panoramę Tatr.

W ślad za Staszicem ruszyli romantycy: Seweryn Goszczyński, który swe relacje zebrał w „Dzienniku podróży do Tatrów” i Wincenty Pol. Tajemnicze, pierwotne góry pobudzały romantyczną wyobraźnię, więc o Tatrach pisali poeci, którzy nigdy w nich nie byli: Adam Mickiewicz w „Konfederatach barskich” czy Słowacki w „Królu-duchu”. Tatry zaczęły funkcjonować w polskiej świadomości jako symbol enklawy wolności, ale nie przekładało się to jeszcze na wzmożony ruch turystyczny. Przełom nastąpił w drugiej połowie XIX wieku.

Dobrańsze towarzystwo i dobrodziejstwo gruźlicy

fot. Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem
fot. Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem

Jak stwierdził Stanisław Witkiewicz: „Polacy wiele zawdzięczają gruźlicy”. Chorych przyciągał do Zakopanego klimat zbawienny dla ich płuc, rekomendowany przez doktora Chałubińskiego. Większość letników zaś, niezależnie od stanu zdrowia, zachęcała atmosfera ponadrozbiorowej polskiej oazy. Jak wspominał Wojciech Kossak:

ówczesne Zakopane, a właściwie Tatry, dawały tyle, że pomimo tych niewygód i braków zjeżdżała do nich co rok elita kulturalnego społeczeństwa polskiego. Gorące polskie serca garnęły się do tego cudnego zakątka, nie tkniętego żadną z tych epidemii, przez które przechodziły inne polskie kraje. Nie było tu nigdy ani Moskali, ani Prusaków, a austriackie rządy także kończyły się w Nowym Targu.

Kolej doprowadzono dopiero w 1899 roku, wcześniej trzeba było się tłuc góralskimi „furkami” półtorej doby z krakowskiego Kleparza (od 1884 z Chabówki) . Infrastruktura turystyczna także była jeszcze w powijakach, nieporównywalna z zachodnimi kurortami, znanymi przecież sławnym gościom wioski. Karnawał swobody wynagradzał jednak te niedogodności. Walery Eljasz Radzikowski, autor ilustrowanego przewodnika po Tatrach z 1874 roku, pisał w nim:

W Zakopanem zbiera się wśród lata wprawdzie nieliczne, ale za to dobrańsze niż indziej towarzystwo. Przyjeżdżają tu ludzie głównie dla zwiedzania gór lub wytchnienia umysłowego: ci zaś, co szukają zabawy, interesów, odgrywania jakichś tonów, choroby na panów, marnowania majątku, jadą do kąpieli: Tatry dla nich dziką pustynią. Tu poznają się osoby, co się tylko z imienia znały, nie znać kordonów, dzielących Polskę, na pogadance czas mile schodzi.

Z roku na rok to „dobrańsze towarzystwo” było coraz liczniejsze. Kogóż tam nie było? Dom Chałubińskiego stał się artystycznym salonem, a szybko przybywały nowe. Rezydencje w Zakopanem sprawili sobie między innymi Helena Modrzejewska i Henryk Sienkiewicz. Ten ostatni tak zafascynował się żywym stylem gwary podhalańskiej, że wplótł ją w język bohaterów „Krzyżaków”.

Henryk Sienkiewicz w Zakopanem z góralem Wojciechem Gandrą, ok. 1896, fot.
fot. Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem

Bolesław Prus też pokochał Tatry, chociaż tej miłości nie ułatwiały mu agorafobia i lęk wysokości. Góralscy przewodnicy starali się go przeprowadzać mało wyeksponowanymi szlakami. Pobyty w Zakopanem jednak musiały mu się przedłużać, skoro redakcji „Kuriera”zdarzyło się w ten sposób publicznie go zdyscyplinować w 1899 roku:

Panie Prus, telegrafowaliśmy doń już kilka razy – a czemu to pan nie wraca, wszak to Kroniki Tygodniowej nie ma kto pisać. A pan Prus jak zasiadł w Zakopanem, tak siedzi tam. (…) „Taternik” z niego, słyszę, wielki stał się, z „gazdami” tylko po „turniach” i „wirchach” się włóczy i opowiada im tam najpiękniejsze swe kroniki niedzielne. To mi gust – prawda.

Nazwiska tej pionierskiej fali tatroentuzjastów można mnożyć i mnożyć. Pierwsi zakopiańscy społecznicy byli pozytywistyczni w czynie, romantyczni w duchu. W 1874 roku powołano Towarzystwo Tatrzańskie, które wśród celów statutowych miało badania i popularyzację gór, ochronę tatrzańskiej przyrody i  dbanie o rozwój turystycznych udogodnień. Wszystko to w patriotycznej aurze, np. pojawił się w ich środowisku pomysł, by Tatry przemianować na Park Mickiewicza i zbudować w górach grobowiec dla Juliusza Słowackiego. Spór terytorialny o Morskie Oko między Galicją a Węgrami był dla polskich działaczy substytutem sporu o przyszłe granice niepodległej Rzeczpospolitej. Z inicjatywy Towarzystwa powstał Dworzec Tatrzański – pierwszy zakopiański dom kultury: za dnia czytelnia, wieczorami sala koncertowo-odczytowo-teatralna. Popularne były imprezy dobroczynne, często z udziałem znakomitych artystów, z których dochód szedł na cele społeczne.

Wycieczka zbiorowa, ok. 1900, fot. fot. Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem

Pokłosiem romantyzmu były propagowane przez Chałubińskiego wycieczki bez programu  – wielodniowe, gromadne wyprawy z tatrzańskimi przewodnikami, podczas których decyzję o dalszej trasie podejmowano w zależności od nastroju i warunków atmosferycznych. Chałubiński pisał w „Sześciu dniach w Tatrach”:

Nie troszczymy się wiele, że wieczór zapada. (…) W najgorszym razie, na przypadek ciemności lub niepogody, będziemy nocować gdziekolwiek bądź, byle jeszcze w krainie kosodrzewiny. Mamy namiot, zapasy, orkiestrę i śpiewaków, a powietrze „Wirchów” już czarodziejski wpływ swój wywiera.

Pochwałą górskiej włóczęgi była również bestsellerowa powieść „Na przełęczy” Stanisława Witkiewicza (1889), wobec której tylko „Trylogia” cieszyła się wówczas większością poczytnością.

Jak Polacy czytali Trylogię

Mało jest książek w polskiej literaturze, które wzbudzałyby tak wielki entuzjazm i tak głęboką…

Czytaj dalej » about: Jak Polacy czytali „Trylogię”

Prawdziwy rozkwit literatury taterniczej i samego taternictwa miał jednak dopiero nadejść wraz z Młodą Polską. Zaczęto się wtedy wspinać bardziej wyczynowo, powstał TOPR. Impulsem, który przyśpieszył powołanie tej organizacji, była śmierć pod lawiną kompozytora Mieczysława Karłowicza.

Nakryć Polskę góralskim dachem

Sabała wśród rodziny Witkiewiczów (pierwszy od lewej młody S.I. Witkiewicz, chrześniak Sabały), ok. 1893, fot. Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem
Sabała wśród rodziny Witkiewiczów (pierwszy od lewej młody S.I. Witkiewicz, chrześniak Sabały), ok. 1893, fot. Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem

Nie tylko góry inspirowały twórców, ale też ich mieszkańcy. Przyświecała im idea wyrażona przez Jana Gwalberta Pawlikowskiego: „kto chce poznać duszę Tatr, musi spojrzeć na nie oczyma zamieszkującego je ludu”.

Nietypowe były, jak na społeczeństwo postfeudalne, relacje między przyjezdnymi inteligentami a miejscowymi. Do Górali podchodzono z szacunkiem, w utworach literackich wręcz ich idealizowano. Najlepsi przewodnicy górscy byli przedstawiani jak herosi; gawędziarza i pieśniarza Sabałę nazywano Homerem Góralszczyzny. Dobrym przykładem tej postawy jest wiersz Adama Asnyka„Maciejowi Sieczce, Przewodnikowi w Zakopanem”.

Z etnograficznego zainteresowania podhalańskim folklorem narodził się styl zakopiański. Jego twórca, Stanisław Witkiewicz, uznał, że w architekturze i ornamentyce góralskiej przetrwały, zapomniane w innych regionach, prastare polskie tradycje. Propagatorzy i naśladowcy chcieli „nakryć Polskę góralskim dachem”, aby ów rzekomo właściwy Polakom styl wskrzesić. Był to istotny głos w dyskusji nad polskim stylem narodowym, toteż wiele „zakopiańskich” realizacji pojawiło się w zaborze rosyjskim, gdzie były zarazem politycznymi manifestacjami. Ludowe motywy do tkactwa wprowadzało powołane do życia w 1910 roku Stowarzyszenie Kilim.

Willa "Zofiówka" w stylu zakopiańskim przy ul. Chałubińskiego w Zakopanem, 1900, wyd. Salon Malarstwa Polskiego, fot. Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem
Willa „Zofiówka” w stylu zakopiańskim przy ul. Chałubińskiego w Zakopanem, 1900, wyd. Salon Malarstwa Polskiego, fot. Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem

Wpływy góralskie ogarnęły wszystkie dziedziny sztuki. Paderewski, gdy przyjechał do Chałubińskiego w 1883 roku, zapoznał się z góralską muzyką u najsławniejszego wówczas podhalańskiego muzykanta, Bartusia Obrochty. Z tych inspiracji powstał cykl Album Tatrzańskie. Wedle Ferdynanda Hoesicka pianista zaprezentował premierowe utwory w sali Dworca Tatrzańskiego

 z taką porywającą dziarskością, a nade wszystko z takim odczuciem ducha muzyki góralskiej, że mi ich dzika, zbójecka melodia dotąd brzmi w uszach, że jeszcze w tej chwili –  po kilkunastu latach – doskonale sobie przypominam istny huragan oklasków i bisów, od których zdawały się drżeć drewniane ściany sali.

Tysiąc sześćset dwudziesty trzeci sonet o Giewoncie

Łódź Syrena na Morskim Oku, autor nieznany, , fot. ze zbiorów Tatrzańskiego Parku Narodowego
Łódź Syrena na Morskim Oku, autor nieznany, fot. ze zbiorów Tatrzańskiego Parku Narodowego

Na przełomie wieków Zakopane rozrasta się w stylu iście amerykańskim. A wprost proporcjonalnie do rozwoju letniska, przybywało utworów sławiących piękno gór. Jak podsumował Boy-Żeleński:

Tatry opiewane przez Goszczyńskiego, odkryte przez Chałubińskiego, zbliżone przez Witkiewicza i jego urocze „Na przełęczy”, wcielone w nienaganne strofy Asnyka, dopiero jednak w epoce Młodej Polski miały uzyskać pełną, poetycką wydajność.

Młoda Polska nie tylko modę na Tatry spotęgowała, ale i wyeksploatowała ją literacko do cna. Obok udanych wierszy Kazimierza Przerwy-Tetmajera czy Jana Kasprowicza pojawiło się sporo grafomańskich koszmarków innych autorów. Nie dziwi zatem, że w tatrzańskim numerze satyrycznego pisma „Liberum veto” pojawił się wiersz pt. „Tysiąc sześćset dwudziesty trzeci sonet o Giewoncie”.

Kreowano w dalszym ciągu postromantyczny mit Tatr jako krainy, która przyniesie wyzwolenie całego kraju. Jan Majda w książce „Młodopolskie Tatry literackie” pisał:

Tam właśnie pisarze stworzyli sobie odrębny świat, arkadię, a na górskich szczytach wystawili sobie trybuny, na które wchodzili w roli proroków i nauczycieli, tłumaczy spraw ziemskich i kosmicznych (…) stamtąd nawoływali do przeorganizowania polskiego życia, nadania mu wzbogaconego sensu.

Szczytową formą tego nurtu tatrzańskiego mistycyzmu była powieść „Nietota. Tajemna księga Tatr” Tadeusza Micińskiego (1910). Filozofie Wschodu przeplatają się w niej z mesjanizmem, Tatry łączą się z Himalajami, żywi i umarli bohaterowie historii Polski funkcjonują obok postaci z ludowej demonologii.

(…) Zjawiły się Tatry, w które wprowadził Polskę – król Włast. Krainy te były czymś w rodzaju Odzyskanego Raju. (…) Turów Róg począł jednoczyć wędrowników, którzy tu przychodzili z całej Polski, jak umierające zwierzęta – na upój.

 Stanisław Ignacy Witkiewicz, "Stanisław Witkiewicz z synem w Lovranie", ok. 1913, fot. Wydawnictwo Naukowe PWN
Stanisław Ignacy Witkiewicz, „Stanisław Witkiewicz z synem w Lovranie”, ok. 1913, fot. Wydawnictwo Naukowe PWN

Turów Róg to „bractwo mające dla siebie magiczne zaklęcie: Polska”, czyli środowisko zakopiańskich patriotów, Król Włast to Tytus Chałubiński. Pod wymyślnym pseudonimami pojawia się tu jeszcze wiele postaci z zakopiańskiego otoczenia Micińskiego – Stanisław Witkiewicz to Mędrzec Zmierzchoświt, jego syn to Książe Hubert, sam Miciński skrył się za alter ego Arjamana. Książe Hubert vel Witkacy mocno inspirował się „Nietotą” przy pisaniu swojej pierwszej powieści ,„622 upadki Bunga czyli Demoniczna kobieta” – tak jak Miciński zaszyfrował w niej bliskie sobie osoby, a nawet parafrazował całe fragmenty jego książki.

Tako rzecze Witkacy

Czesław Miłosz pisał o Stanisławie Ignacym Witkiewiczu w „Traktacie moralnym”: „Umysł drapieżny…

Czytaj dalej » about: Tako rzecze Witkacy

O Tatrach nie tylko pisano, ale i malowano je na potęgę. Wymieńmy tylko ich kilku, co bardziej dziś pamiętanych, pejzażystów: Wojciecha Gersona, Aleksandra Kotsisa, Leona Wyczółkowskiego, Władysława Ślewińskiego czy Jana Stanisławskiego. Za sprawą tego ostatniego, wykładowcy krakowskiej ASP, na Podhale wyruszyły zastępy studentów odbywać obowiązkowe plenery. Marcin Samlicki wspominał:

rozeszła się młódź malarska jak ten kierdel baranów i wzdłuż strumieni sterczała sztaluga przy sztaludze. Malowało się od śniadania do obiadu, a następnie od popołudnia do wieczornego zmierzchu.

Hermann Vogel,

Takiego przewodnika po przedwojennej historii Tatr jeszcze nie było. „Sztuki piękne pod Tatrami” to…

Czytaj dalej » about: Malarze Tatr i Zakopanego

U progu XX wieku na każde sto osób mieszkających w Zakopanem przypadało jedno towarzystwo społeczno-kulturalne. Poza tym zjeżdżali się agitatorzy wszelkich polskich partii z trzech zaborów, mistycy i idealiści. Brat Albert szerzył idee franciszkańskie, a teoretyk anarchizmu Edward Abramowski organizował zjazdy kooperatyw. Wincenty Lutosławski w Tatrach badał wpływ jogi na „rozwój potęgi woli”. Zakopiańska śmietanka zbierała się na modne wówczas seanse spirytystyczne, wśród niej, np. Władysław Reymont (który ponoć miał nieprzeciętne zdolności mediumiczne). Jak stwierdził Witkiewicz:

Wszystko, co się gdziekolwiek w Polsce dzieje, odbija się w Zakopanem. (…) wszystko to się załamuje w tym ruchliwym mrowiu ludzkim, które na parę miesięcy zwala się pod Tatry.

Z młodopolskim manieryzmem, zakopiańskim spleenem i absurdalnymi pomysłami różnych tatromaniaków rozprawił się Andrzej Strug w drukowanej w odcinkach na przełomie 1913 i 1914 roku powieści „Zakopanoptikon, czyli kronika czterdziestu dziewięciu deszczowych dni w Zakopanem”. Ostrze satyry w tej powieści z kluczem wycelował w stosunki społeczne panujące w kurorcie, tatrzański mistycyzm, czy działalność zakopiańskich stowarzyszeń (w powieści pojawiają się, np. Grono Gorliwców Tatr, Grono Żarliwców Tatr, Sekcja Upierwotniania Tatr, Komitet Majestatu Gór czy ezoteryczne Bractwa Nagłej Śmierci i Hufiec Duchów).

Dyktator Żeromski

Narciarze w Kuźnicach, ok. 1912, fot. J. Oppenheim/Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem
Narciarze w Kuźnicach, ok. 1912, fot. J. Oppenheim/Muzeum Tatrzańskie w Zakopanem

I wojna światowa wybuchła w środku letniego sezonu. Szczęśliwie dla miasta działania wojenne ominęły je. Życie artystyczne nie zamarło: ożywienie i lekką aurę skandalu wprowadzili awangardowi malarze-formiści pod wodzą braci Pronaszków, Stefan Żeromski reżyserował sztuki według Słowackiego i Wyspiańskiego. Gdy Austro-Węgry chyliły się ku upadkowi, na wiecu mieszkańców proklamowano efemeryczną Rzeczpospolitą Zakopiańską. Prezydentem tego pierwszego skraweczka niepodległej Polski mianowano Żeromskiego. Oddajmy mu głos:

(…) Powierzono [mi] niemal „dyktaturę” nad Zakopanem i przyległymi dolinkami. Sprawowałem ten zapomniany, śmieszny i wzniosły urząd przez jedenaście dni, gdy mama Austria waliła się w gruzy. Zaprzysiągłem uroczyście wojsko, policję, szpiclów, gminę, pocztę i telegraf na wierność nowemu Państwu, a nawet prowadziłem wojnę o odzyskanie wsi Głodówki i Sucha Góra od inwazji czeskiej. Mile wspominam te moje przewagi wojenne i dyktatorskie, gdyż zawierają morze wesela.

Podhalańską republikę przyłączono do Polski, nie ostudziło to jednak z początku państwowotwórczych fantazji. Rafał Malczewski pisał:

W Zakopanem wrzało w kawiarniach. Rodziły się różne projekty przy gorzałce. Orkan z autorem tych bajań rozważał możliwości utworzenia osobnego kraiku pod opieką przyszłej Ligi Narodów składającego się z Podtatrza z Nowym Targiem i Słowackich Tatr z Popradem i Rużomberkiem. Jakaś taka Rzeczpospolita Tatrzańska. Powstałoby coś na kształt Monte Carlo plus St. Moritz plus Motmartre i Czerniaków, plus puszcze kanadyjskie. Wyścigi konne na torach w Łomnicy tatrzańskiej, ruletka i bakarat w kasynach, kabarety, dansingi, music-halle, oberże, góralszczyzna do potęgi, polowania (…), narciarstwo i turystyka (…). Mówiło się o tym bez końca.

Narty-dancing-brydż

Rafał Malczewski, "Auto na tle pejzażu zimowego", fot. rep Dagmara Smolna
Rafał Malczewski, „Auto na tle pejzażu zimowego”, fot. rep Dagmara Smolna

Po 1918 roku, wraz z popularyzacją narciarstwa, Zakopane było już nie tylko letnią, ale i zimową stolicą. Coraz mniej zaś duchową. Jak pisał dyrektor Muzeum Tatrzańskiego Juliusz Zborowski:

Fakt odzyskania niepodległości odbiera Zakopanemu dotychczasowy nimb jedynego miejsca w całym rozdartym kraju, gdzie można swobodnie oddychać powietrzem trzech zaborów. Odtąd swobodny oddech staje się przywilejem każdego zakątka, zaś znaczenie Zakopanego kształtuje się inaczej.

Mit tatrzański począł się desakralizować. Młoda Polska zaczynała być eksponatem z muzeum minionej epoki, do głosu dochodziła awangarda, dla której liryczne zachwyty nad Morskim Okiem były esencją wzgardzanego paseizmu. Pod Tatrami grasowało nowe pokolenie złożone z dzieci pierwszych „osadników” i nowoprzybyłych: oczywiście Witkacy („demon Zakopanego”, jak się sam tytułował), formistyczny malarz Leon Chwistek, rzeźbiarz August Zamoyski i jego żona, tancerka Rita Sacchetto, Rafał Malczewski, Karol Szymanowski, Karol i Zofia Stryjeńscy.

Zofia Stryjeńska, "Na góralską nutę", Warszawa, 1930, fot. Wydawnictwo Naukowe PWN
Zofia Stryjeńska, „Na góralską nutę”, Warszawa, 1930, fot. Wydawnictwo Naukowe PWN

Zakopane przestało już jednak być wyłącznie artystyczną enklawą. Stało się supermodnym kurortem ze wszystkimi negatywnymi tego skutkami – komercjalizacją i chaotycznym rozrostem. Stanisław Ignacy Witkiewicz w 1928 roku konstatował:

Zakopane plugawieje według mnie z roku na rok i wobec stanu ogólnego upadku umysłowego nie widzę żadnej na to rady. Dancing, rekordowy sport, kino i radio (…) wytrzebiają z ludzi wszelkie głębsze zainteresowania.

W satyrycznym „Liście z Zakopanego” przedstawił to zjawisko w 1925 roku Edmund Bieder:

Tu w Zakopanem Sodoma, Gomora!
Tłum barwną falą kłębi się i wełni…
Jazz-bandy ryczą wszędzie od wieczora,
Znać najwyraźniej, że sezon jest w pełni…
Choć gdy dokładniej wejrzy się w oblicza,
Widać w nich napis: „Nędza urzędnicza”.
Henryk Schabenbeck, Kasprowy Wierch 1936r., fot. ze zbiorów Tatrzańskiego Parku Narodowego
Henryk Schabenbeck, Kasprowy Wierch 1936r.,
fot. ze zbiorów Tatrzańskiego Parku Narodowego

Dziennikarz Gazety Zakopiańskiej narzekał w 1922 roku na zubożenie życia kulturalnego miasta, zanik koncertów i odczytów: „Natomiast dancingów mamy niepomiernie ilości – tańczy się: rano, w południe i w wieczór… tańczy się na pierwsze, na drugie śniadanie, na obiad, podwieczorek i kolację”Jazz-bandy zaś grały najprzedniejsze w II RP: Karasińskiego i Kataszka, Ady’ego Rosnera, czy wirtuoza gry na pile Freda Melodysta. Tak wspominał szaleństwa zakopiańskich nocy Witold Gombrowicz:

Świt. Pary nie chcą przestać, tańczą, choć milknie muzyka (…) Koniec wreszcie, jazzbandziści odkładają instrumenty, ludzie ubierają się przy wyjściu, nakładają palta, kalosze, gdy znów coś nimi zakręciło, wirują, muzyka znowu szaleje, fruwają palta, szaliki na roztańczonej publice. Takiej zabawy jaka czasem wybuchała nad ranem w zakopiańskich lokalach nie zdarzyło mi się nigdy oglądać gdzie indziej.

Wbrew temu, co można by wywnioskować z powyższych cytatów, nie samymi dancingami jednak międzywojenne Zakopane żyło. Interesujące zjawiska kulturalne nie wyparowały nagle z Zakopanego: Witkacy tworzył Teatr Formistyczny, koncertował Egon Petri, Rita Sacchetto wystawiła prapremierę swojego skeczu „Kokaina” opartego na tańcu formistycznym.

Rita Sacchetto, 1920, fot. Binder Alexanderp
Rita Sacchetto, 1920, fot. Binder Alexanderp

Zakopiańszczyzna stała się produktem eksportowym. Szymanowski wystawił balet „Harnasie” w Pradze i w Paryżu, sukcesy odnosiło środowisko wywodzące się ze Szkoły Przemysłu Drzewnego (trzy nagrody na Międzynarodowej Wystawie Sztuk Dekoracyjnych w Paryżu, w tym Grand Prix dla Jana Szczepkowskiego).

A pod Giewontem bohema dalej wiodła kawiarniane życie. Tak jak w warszawskiej „Małej Ziemiańskiej” było sławne półpięterko Skamandrytów, tak w zakopiańskim lokalu „U Trzaski” był stolik na werandzie, zwany „sportowym”. Kornel Makuszyński, bywalec, a z czasem już właściwie zakopiańczyk przez zasiedzenie, mówił, że ten stolik to

najruchliwsza, najpotężniejsza, najbardziej podstępna i chytra, najbardziej skombinowana giełda literacko-artystyczna.

Czasem zakopiańskie życie dawało się we znaki. Szymanowski w liście do przyjaciela retorycznie pytał: „Czyż my nie jesteśmy wariaci, że tu siedzimy?”. Gombrowicz też, zdaje się, przedawkował zakopianinę w 1938 roku:

Zasiedziałem się w górach… Wpadłem w jakieś rozmarzenie, rozmamłanie i rozwałkonienie… i nie mogę wydostać się stąd. Jest mętnie. (…) Ludzie, pensjonaty zlewają się w mętną całość, uzdrowisko staje się poniekąd rozlewiskiem, ty zaś babrzesz się w nim, jak dziecko w zupie – i wracasz do pensjonatu, albo wychodzisz z pensjonatu – albo jesteś w pensjonacie.

Witkacy zaś, w charakterystycznym dla siebie stylu, pisał w cytowanym już artykule o demonizmie Zakopanego:

Możliwym jest, że żyjąc w tej zaklętej krainie (…)  staczamy się w otchłań. Ale jest to tak piekielnie przyjemne w swojej męczarni (…).

Autor: Patryk Zakrzewski, lipiec 2017

 

Między 23. kwietnia a 6. sierpnia 2017 roku oglądać można w warszawskiej Królikarni wystawę „Relacja Warszawa–Zakopane”, współorganizowaną przez Muzeum Narodowe w Warszawie i Muzeum Tatrzańskie im. Dra Tytusa Chałubińskiego w Zakopanem.

Źródła:

  • Adrianna Dominika Sznapik – „Tatrzańska Arkadia. Zakopane jako ośrodek artystyczno-intelektualny od około 1880 do 1914 roku”, Warszawa 2009
  • Jacek Kolbuszewski – „Tatry w literaturze polskiej”, Kraków 1982
  • Jan Majda – „Młodopolskie Tatry literackie”, 1989
  • „Zakopane, czterysta lat dziejów”, Kraków 1991
  • „Zakopane w czasach Rafała Malczewskiego”, Olszanica 2006
db